Kosma Złotowski
Michał Jędryka: W środę w Parlamencie Europejskim odbyła się debata poświęcona Polsce, podczas której występujący europosłowie, zwłaszcza frakcji socjaldemokratycznej, grozili Polsce uruchomieniem procedury z tzw. artykułu 7. Co by to znaczyło?
Kosma Złotowski: Debaty o Polsce i o Węgrzech odbywają się w Parlamencie Europejskim regularnie. To taki rytuał sporu między lewicą a prawicą. Lewica oczywiście uważa, że w Polsce i na Węgrzech dzieją się rzeczy straszne, że nadchodzi dyktatura, podczas gdy siły demokratyczne, przeciwko którym te debaty się odbywają, po raz kolejny wygrywają wybory zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce.
Ten rytuał doprowadzi pewnie do tego, że kiedyś dojdzie do wyciągnięcia konsekwencji. Myślę, że najbliższe konsekwencje to będzie zmniejszenie się Europejskiej Partii Ludowej o węgierską partię Fidesz dlatego, że Europejska Partia Ludowa już na dobre przesunęła się na lewicę i reprezentuje dzisiaj pozycje takie, jakie jeszcze 5 lat temu reprezentowała Socjaldemokracja.
Podczas tej debaty słyszałem Juana Fernandeza Lopeza – eurodeputowanego frakcji socjaldemokratycznej, który chce przygotować raport na temat Polski. Mówił, że będzie dążył do tego, by uzależnić wypłatę środków europejskich od przestrzegania podstawowych wartości europejskich. Czy to jest możliwe?
– Tutaj wszystko jest możliwe, to nie jest nowy pomysł. Jak widzimy – debaty na temat sytuacji w Polsce czy na Węgrzech odbywają się bez absolutnie najmniejszego rozeznania w sytuacji, bez spotkania z węgierskim czy polskimi władzami, a jedynie na podstawie tego, co mówi opozycja węgierska czy polska, która ma swoich przedstawicieli w lewicowych ugrupowaniach.
Gdyby doszło do procedury z tzw. artykułu 7 Traktatu Europejskiego to musiałaby być wysłuchana Polska, ale czy w ogóle – Pana zdaniem – może do tego dojść?
– Taka szansa niestety jest. Polska musiałaby być wysłuchana, ale co z tego, skoro ci ludzie nie chcą słuchać argumentów. Mają już wyrobione zdanie na podstawie tego, co mówią koledzy z ich ugrupowań – niezależnie, czy są to posłowie Platformy Obywatelskiej w Europejskiej Partii Ludowej, czy socjalistyczni węgierscy posłowie w grupie S&D. Im już koledzy powiedzieli i wytłumaczyli, i tylko im wierzą. Fakty nie mają tutaj żadnego znaczenia.
Co z tego wynika dla Prawa i Sprawiedliwości, dla rządzących Polską? Jak się zachować wobec takiego postępowania?
– PiS czy Fidesz ma dwa wyjścia. Pierwszy jest taki, żeby się upodobnić do naszych kolegów z tych ugrupowań, ale to by znaczyło zaniechanie reform w Polsce i na Węgrzech. Drugie wyjście jest takie, by po prostu robić swoje. My – Prawo i Sprawiedliwość – jesteśmy wybrani przez obywateli polskich i przed Polakami odpowiadamy przede wszystkim za nasze działania w Polsce, ale także w Parlamencie Europejskim. I niezależnie od tego, jak jest trudno rozmawiać z naszymi kolegami z EPP, group socjalistycznych, to my to cierpliwie robimy i cierpliwie powtarzamy. (...)