Stefan Pastuszewski
Marcin Kupczyk: Niespełna miesiąc temu odbyła się debata oksfordzka zatytułowana "Czy Bydgoszcz jest miastem kreatywnym?". Rozmawiały różne osoby, związane z miastem. Na koniec odbyło się głosowanie, w którym większość odpowiedziała, że Bydgoszcz nie jest miastem kreatywnym. Pan również był w tej debacie zwolennikiem takiego poglądu. Dlaczego?
Stefan Pastuszewski: Okazało się, że król jest nagi, bo pomimo działalności propagandowej, "lukrowaniu" wielu rzeczy okazuje się, że nasze miasto nie ma inicjatyw, które przekraczają schematy. To, co się dzieje w mieście jest reproduktywne, czyli jest to powtarzanie, naśladowanie czegoś – brakuje tendencji do działań wyjątkowych i pobudzających innych.
Miasto kreatywne to też takie, w którym jest atmosfera pozytywna dla twórców i to nie tylko tych tradycyjnych dziedzin kultury, jak literatura, muzyka, plastyka, teatr, które są jądrem kreatywności. W tej debacie pracowaliśmy na definicji miasta kreatywnego Unesco - zgodnie z nią oprócz jądra kreatywności, jest tzw. otoczenie kreatywności, jest klasa kreatywna. Pytanie: kto należy do klasy kreatywnej? Należą do niej oczywiście twórcy, ale też np. ci, którzy zajmują się designem czy zielenią miejską w sposób twórczy. Ale też to, co w Bydgoszczy jest niezauważalne, choć być może istnieje – są to konstruktorzy, bo oceniamy też przemysł. Konstruktor i menadżer, który coś nowego buduje jest człowiekiem kreatywnym, należy do klasy kreatywnej.
Po stronie pozytywnej podczas debaty był m.in. przedstawiciel Parku Technologiczno-Przemysłowego, który zaczął się chwalić produktywnością tego parku.
140 firm, 4 tys. zatrudnionych tam osób - to nie świadczy pozytywnie?
– Należy zadać pytanie, czy to są montownie, czy zakłady wytwórcze? Nawet jeśli one współpracują, są kooperantami innych firm, to pytanie, czy tam powstaje coś nowego? Kreatywność to innowacyjność, przekraczanie tego, co jest.
Bydgoszcz jest miastem coraz bardziej kreatywnym i rozwija się. 10 lat temu mało osób spędzało czas w śródmieściu, teraz jest to salon miasta – tak argumentował Łukasz Krupa – przedstawiciel ratusza i zwolennik tezy podczas debaty, że Bydgoszcz jest miastem kreatywnym.
– Na pewno jest to objaw tzw. kreatywności społecznej. Jest to duża zasługa ratusza i organizacji społecznych, kulturalnych, że udało się zbudować aktywność rekreacyjną w centrum. Bo kreatywność to jest też uruchamianie pewnych zachowań społeczności, wspólnoty samorządowej. To jest pozytywne zjawisko, ale to wszystko za mało. Tego typu zjawisk jest w innych miastach dużo więcej - trzeba zadać sobie pytanie, czym różnimy się od innych miast?
Czy zachodnia pierzeja Starego Rynku powinna być odbudowana? Czy powinny się na to znaleźć pieniądze, bo natychmiast pewnie pojawią się głosy, że są pilniejsze potrzeby – ulice, żłobki, przedszkola.
– Tego typu pogląd jest poglądem niekreatywnym, bo ulice, żłobki, przedszkola zawsze będą, natomiast zachodnia pierzeja jest wyjątkowa. Sam fakt powrotu do przeszłości i zamknięcia rynku, który ma tylko trzy ściany, a jak każdy pokój powinien mieć cztery, to jest pewne zjawiskowo kreatywne. (...)