Dr Sławomir Sadowski
Marcin Kupczyk: W jakiej formule opozycja wystartuje do wyborów? To pytanie wisi nad wieloma opozycyjnymi ugrupowaniami. W ciągu ostatnich tygodni furorę robi słowo „bloki". Będziemy budować różne bloki, o różnych nazwach. Jedni drugich do tworzonych przez siebie bloków zapraszają. Co Pan na to?
Sławomir Sadowski: Wydaje się, że formuła jednego, wielkiego bloku – swoistego anty PiS-u się nie powiodła. Platforma plus jej sojusznicy uzyskała znacznie gorszy wynik, niż na przykład w wyborach samorządowych pół roku wcześniej. Sądzę więc, że idea bloków daleko idącej spójności ideowej jest czymś bardzo sensownym. Na pewno najsilniejszym z tych bloków jest – jak na razie – blok narodowo-katolicki, który reprezentuje PiS i jego sojusznicy.
Opozycja musiałaby stworzyć dwa-trzy, maksymalnie cztery bloki. Jeden – chadecki, typu zachodniego, z podobną narracją ideową, jak niemieckie CDU czy brytyjscy konserwatyści. To niewątpliwie część Platformy Obywatelskiej oraz Stronnictwo Ludowe. W tym przypadku mamy starcie liderów – Pan Kosiniak-Kamysz chciałby być liderem tego bloku. Nie sądzę jednak, żeby Grzegorz Schetyna chciał ustąpić.
Kolejne bloki opozycji?
- Drugi to blok liberalno-demokratyczny, charakterystyczny dla np. francuskiego prezydenta Macrona. U nas ten liberalny demokratyzm ma raczej złą prasę, choć pewnie jest sporo zainteresowanych takim rozwiązaniem.
Kolejne dwa bloki widzę na lewicy, czyli socjalliberalny, związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej oraz twardy socjaldemokratyczny, którego wyrazem jest Partia Razem i oczywiście dużo mniejsze m.in. ugrupowanie Ikonowicza itd. Wydaje się, że stworzenie dwóch-trzech bloków suwerennych, autonomicznych o daleko idącej spójności ideowej, wewnętrznej jest czymś, co sprzyjałoby opozycji.
To jednak nie wszystko - bloki muszą być wiarygodne, a większość polityków, którzy stoją za nowymi projektami - może poza Kosiniak-Kamyszem - to politycy mocno zgrani. Ich wiarygodność jest średnia, więc istotnym elementem powinna być głęboka zmiana kadrowa.
Na to chyba nie ma już czasu.
- Nie mam wątpliwości, że wielu liderów, których twarze oglądamy od kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu lat, powinno odejść, bo wielokrotnie zmieniali swoje poglądy.
Kolejna rzecz, która się wydaje bardzo istotna - trzeba dokładnie zbadać, czego oczekuje elektorat tych potencjalnych ugrupowań i kogo partie chciałyby pozyskać jako swój przyszły elektorat. Nie bardzo dziś to wiemy. Kierowanie się w stronę „swoich" oznacza powtórkę wyników ostatnich wyborów, czyli porażek.
Poza tym trzeba mieć namacalne propozycje programowe.
Co Pan ma na myśli?
- Takie swoiste 500 plus - coś, co ludzie dostają do ręki. Opozycja mówi o bardzo ważnych rzeczach - o demokracji, liberalizacji życia itd., ale to nie przekłada się na codzienne życie elektoratu. Myślę, że takim celem mógłby być na przykład zrozumiały, tani i łatwo dostępny program mieszkaniowy. (...)