Grzegorz Smytry
Robert Erdmann: Kilka lat temu głębokość Brdy u ujścia do Wisły wynosiła 20 cm. W takim stanie jest cała polska gospodarka wodna?
Grzegorz Smytry: - Jest różnie w różnych regionach kraju. Z pewnością południe kraju nie należy do tych szczególnie wyjałowionych, natomiast na pewno nasza część – cały środkowy pas kraju - jest narażony na zdecydowany deficyt wody.
Mamy jakiś kompleksowy plan uzdrowienia tej sytuacji? Dotyka nas albo susza, albo powódź, a w tym roku mamy i jedno, i drugie.
- Żeby spiąć to jakąś racjonalną klamrą, musimy przyjąć krajowy program, który będzie realizowany bez względu na zmieniające się opcje polityczne. Musi być w konsensusie przyjęty. W związku z tym Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, które reprezentuję podjęło decyzję o zbudowaniu takiego programu. Jego nazwa brzmi „Stop suszy”. Pierwszym krokiem będzie konferencja, która odbędzie się 18 czerwca w Bydgoszczy. Będziemy dyskutować o tym, jak te obszary zdefiniować, zabezpieczyć, jak monitorować i jakie podjąć środki, żeby poprawić ich sytuację .
Woda ma to do siebie, że istnieje już pewien spójny system. Czy polski program nie powinien być częścią tego, co istnieje już w Europie? Mówię o wodzie do picia, do podlewania, dla rolnictwa.
- Myślę, że na początek wystarczy dobry system, przyjęty przez większość dla naszego kraju. Oczywiście wody- szczególnie te podziemne - to jest system naczyń połączonych - jeżeli w jednym miejscu pompujemy, to w drugim wody zabraknie.
Natomiast jeżeli chodzi o wody powierzchniowe, to rzeczywiście brakuje infrastruktury, która jest kosztowna. W zależności od zasobności naszego budżetu – ważna jest realizacja znaczących, zdecydowanie poprawiających sytuację projektów. Takim projektem będzie choćby zbiornik w Siarzewie, którego prace projektowe są prowadzone. (...)