Prof. Joanna Madalińska-Michalak
Robert Erdmann: Jaka jest kondycja polskiej edukacji?
Prof. Joanna Madalińska-Michalak: - To złożone pytanie, bo powinniśmy wziąć pod uwagę różnego rodzaju wskaźniki - m.in. czy chcemy na ten problem spojrzeć z perspektywy współpracy rodziców ze szkołą, także z punktu widzenia tego, jaki jest nauczyciel w szkole czy jak uczniowie widzą szkołę i swoją edukację. Takie pytania można by mnożyć i dopiero odpowiedzi na wszystkie dałyby pełną odpowiedź na pytanie "jaka jest kondycja polskiej edukacji".
My często narzekamy na naszą edukację, ale na uczelni mam kontakt z wykładowcami z zagranicy, którzy bardzo cenią polskich studentów. To ciekawy wskaźnik, który pokazuje, że nie doceniamy w kraju tego, co uzyskujemy w szkołach, natomiast kiedy studenci wyjeżdżają są bardzo pozytywnie oceniani za swoją wiedzę i kompetencje.
Podobnie jest z nauczycielami czy systemem edukacji?
- Tu jest trochę inna sytuacja, bo jak wiemy w Unii Europejskiej zachęcamy nauczycieli do mobilności, do podejmowania pracy za granicą. Tu pojawia się jednak problem uznawania kwalifikacji nauczycieli. Ci, którzy mają w Polsce pełne kwalifikacje, na przykład w Wielkiej Brytanii na początku mogą pełnić jedynie rolę asystenta nauczyciela. Trudno więc określić, jak jest oceniany polski nauczyciel przez pryzmat nauczycieli z zagranicy.
Wspomniała pani o asystentach nauczycieli w Wielkiej Brytanii. W Polsce trudno to sobie nawet wyobrazić. Czyli systemy jednak się różnią?
- Oczywiście, choć my też mamy asystentów nauczycieli, zwłaszcza w klasach, w których są uczniowie ze specjalnymi potrzebami. Niemniej jednak - choć od strony prawnej są możliwości, to w praktyce - głównie ze względów finansowych i organizacyjnych - brakuje nam asystentów nauczycieli. Dzięki nim nauczyciel prowadzący zajęcia z danego przedmiotu mógłby skupić się tylko na tym, a nie na pomocy uczniowi, który ma specjalne potrzeby.
W Polsce nauczyciel nie ma swojego biurka - jest tylko wielki pokój nauczycielski. Nie ma też telefonu służbowego, więc z prywatnego musi załatwiać sprawy wycieczek szkolnych i inne. Przyzwyczailiśmy się do pewnych rzeczy, do których chyba przyzwyczajać się nie powinniśmy?
- Tu się w pełni zgadzam, choć jestem przeciwniczką wszelkiej generalizacji. Jak pracuję na przykład w Warszawie z dyrektorami szkół, podczas warsztatów często dzielą się swoimi doświadczeniami i opowiadają, jak organizują pracę nauczycielom. Wiem, że są w Polsce szkoły, które mają warunki ku temu, żeby nauczyciel miał tam swoje biurko, ale są też takie, gdzie takich warunków kompletnie nie ma. Sytuacja jest dosyć zróżnicowana, niemniej jednak w naszym kraju wciąż mówimy o wydatkach na oświatę. Zmieniłabym to pojęcie i powiedziała, że powinniśmy inwestować w nauczycieli w szkole. Edukacja jest bardzo poważnym zadaniem, które bierze na siebie państwo, dlatego należy postrzegać ją właśnie poprzez pryzmat inwestycji, a nie wyłącznie wydatków. Nie powinniśmy więc przyzwyczajać się, że nauczyciele dokładają swoją energię i środki finansowe do edukacji. Że korzystają z własnych telefonów komórkowych czy z własnego komputera do pracy (...).