Janusz Sytnik-Czetwertyński
Michał Jędryka: 130 lat temu II Międzynarodówka Socjalistyczna ustanowiła Międzynarodowym Dniem Solidarności Ludzi Pracy 1 maja, a to na pamiątkę dramatycznych wydarzeń z 1886 roku w Chicago w Stanach Zjednoczonych. Właściciel fabryki dokonał tzw. lockoutu czyli zwolnił strajkujących i kilka dni później 3 maja była manifestacja w obronie tych zwolnionych pracowników. W trakcie przepychanek z policją w tłum protestujących i policjantów rzucona zostaje bomba, ginie kilkanaście osób. To święto przyjęło się. W 1950 roku w Polsce zostało ogłoszone świętem państwowym, były pochody, szturmówki. Święto zostało do dziś. Słusznie?
prof. Janusz Sytnik-Czetwertyński: Święto Pracy to tak naprawdę święto człowieka. Ono zostało zaanektowane przez pewną ideologię w taki sam sposób w jaki ta sama ideologia anektowała wszelką naukę. Ja pamiętam, że w moim poprzednim życiu, czyli wtedy, zanim zostałem filozofem, pierwsze studia, które ukończyłem to były studia z ekonomii. To był rok 1986 gdy zaczynałem te studia. Na pierwszym roku uczyłem się takiego przedmiotu jak "ekonomia polityczna socjalizmu", a na drugim roku była "ekonomia polityczna kapitalizmu". Już wtedy wykładowcy mówili, że te przedmioty, które oni będą wykładali, będą nieco odbiegać od treści programowych wymaganych przez władzę, bo uznawali, że nie ma czegoś takiego jak ekonomia polityczna, czy ekonomia socjalistyczna, czy kapitalistyczna, jest po prostu ekonomia. Albo się coś zgadza, albo się nie zgadza. To tak jakbyśmy chcieli robić matematykę socjalistyczną bądź kapitalistyczną.
Jednak poglądy na pracę się bardzo zmieniały na przestrzeni dziejów. W starożytności pracowali niewolnicy, a ludzie wolni nie pracowali.
Jeżeli odejdziemy od wszelkich ideologii to zauważymy, że praca to jest coś co najbardziej opisuje każdego z nas. My właściwie wykonujemy przez cały czas jakąś pracę. Teraz słowo praca kojarzy się nam przede wszystkim z etatem w jakiejś firmie czy instytucji. Powiem teraz bardziej uniwersalnie: przecież wszystko to co wykonujemy jest jakąś pracą, pracuje nasz umysł, ciało, dusza. Część pracy jest przynależna biologii, naturze, a część wykonujemy za pieniądze czyli sprzedajemy jakby swoje możliwości twórcze i swoje możliwości naturalne. Kiedy powiemy "święto pracy" i kiedy nie będziemy patrzyli na ten cały anturaż światopoglądowy, to to jest tak jak powiedziałem, święto człowieka, jako takiego. Tego jak się przedstawia i jak żyje. Z filozoficznego punktu widzenia, trzeba zauważyć pewną rzecz: generalnie nasza duchowość jest aktywna, a materia bierna. Jeśli chcę się czegoś nauczyć, mam np. talent muzyczny, a później chcę to eksponować, to najpierw muszę przyuczyć swoje ciało. Musimy "wytresować" swoje ciało, bo czymże innym jest np. szkoła baletowa, muzyczna.
Jak to się zatem stało, że Marks pracę traktował jak alienację człowieka.
U Marksa jest pewien podstawowy błąd, który jest błędem wielu utopii. To jest błąd polegający na tym, że tworzymy pewną teorię, w tym wypadku teorię filozoficzną, która ma swoje błędne, ukryte założenie. U Marksa to założenie polega na tym, że człowiek jest istotą racjonalną i wykona zawsze to co dla niego jak najlepsze. W związku z tym, jeśli podamy mu jakąś receptę na życie, a ona będzie dla niego racjonalnie jak najlepsza, to człowiek to wykona - nic bardziej mylnego. Człowiek nie jest istotą racjonalną, ba człowiek gdyby miał być zmuszony do racjonalności, to zrobi wszystko aby w tę racjonalność nie dać się wbić. (...).