Jerzy Wiśniewski
Robert Erdmann: Strajkuje Pan?
Jerzy Wiśniewski: Strajkowałem dwa dni w pierwszym tygodniu strajku.
A teraz?
- Pracuję.
Jak długo potrwa protest Pana zdaniem?
- Mówię to z bólem serca dlatego, że mam świadomość, jakie jest zaangażowanie ludzi - myślę, że ta formuła strajku się wyczerpała. Nie z winy strajkujących, ale ze względu na to, że rządzący bardzo zręcznie obchodzą newralgiczne problemy, które się na poszczególnych etapach pojawiły, a mianowicie kwestie organizacji egzaminu dla gimnazjalistów, dla ósmoklasistów szkoły podstawowej i obecnie - kwestie klasyfikacji uczniów klas maturalnych i również podejście do matury.
Nauczyciele będą na maturach?
- Mam nadzieję, że tak.
Dziennik "Gazeta Prawna" podaje, że rząd przedstawi nowe propozycje przechodzenia na emeryturę po 30 latach pracy, w tym 20 latach w oświacie. Nie byłoby przy tym ograniczeń wiekowych. PiS chce też dać możliwość nauczycielom wyboru długości tak zwanego pensum, w zamian za wyższe wynagrodzenie. Obecnie pensum to 18 godzin pracy przy tablicy w tygodniu. Ten czas mógłby się wydłużyć do 24 godzin, pod warunkiem, że nauczyciel wyrazi na to zgodę. Gdyby taka propozycja rzeczywiście się pojawiła, Pana zdaniem coś to rozwiązuje?
- To dla mnie bardzo duże zaskoczenie, bo absolutnie nie spodziewałem się ze strony rządzących, że może być wywołany temat powrotu do wcześniejszej emerytury. Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia. Obawiam się, że część społeczeństwa może przywrócenie wcześniejszych emerytur nauczycielskich odebrać negatywnie. Trzeba wziąć pod uwagę, że sporo nauczycieli - mimo prawa do wcześniejszej emerytury -pracowało. To jest więc też argument, żeby się dobrze zastanowić, czy rzeczywiście jest to potrzebne.
Jestem raczej za tym, by się pochylić nad 14. postulatem z sierpnia '80 roku, który mówił o powszechnym wieku emerytalnym na poziomie 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn. Myślę, że gdyby takie rozwiązanie zostało wprowadzone w kraju dla wszystkich grup zawodowych, to również nauczyciele byliby usatysfakcjonowani
Natomiast druga kwestia - ruchomego czasu pracy, czyli ustalania poziomu pensum ma swoje dość poważne ograniczenie. Zwiększenie godzin pensum wiąże się bowiem z tym, że godzin starczy wtedy dla mniejszej liczby osób, czyli prostą konsekwencją zwiększenia pensum dla dużej grupy nauczycieli byłaby konieczność zwolnienia części z nich. Myśląc solidarnościowo absolutnie nie można iść w tym kierunku (...)