Kosma Złotowski
Michał Jędryka: Parlament Europejski przegłosował dyrektywę, która w internecie czesto nazywana jest ACTA 2. Czy pana zdaniem internet zmieni się całkowicie po wejściu w życie nowych przepisów?
Kosma Złotowski: Trudno powiedzieć, czy zmieni się całkowicie, bo przewidzieć skutki takiej regulacji jest dość trudno. Z jednej strony chodzi o ochronę praw autorskich, a z drugiej strony nakłada się obowiązek na platformy cyfrowe, żeby filtrowały treści właśnie pod względem tego, czy są to treści oryginalne czy już obciążone jakimś prawem autorskim. Z tego oczywiście mogą wynikać dość duże komplikacje. Po pierwsze dlatego, że stworzenie takiego filtra, stworzenie takiego oprogramowania jest bardzo drogie, więc stać będzie na nie tylko tych największych - i to jest zagrożenie dla małych portali internetowych, dla różnych forów blogowych...
Ale dla tych, którzy publikują cudze teksty, bo dla tych, którzy publikują własne raczej zagrożeń tu nie będzie.
A co to jest cudzy tekst, a czym jest własny? A parodia? Parodia jakiegoś zdjęcia, które do kogoś należy, które ktoś zrobił, ale my, na jego podstawie, tworzymy nowe dzieło? Czy to będzie uważane za cudze dzieło czy nie? Zrodzi to na pewno bardzo duże problemy prawne. Definicje zawarte w dyrektywie są bardzo mgliste, bardzo nieprecyzyjne. No i oczywiście ci, którzy dysponują prawnikami będą na lepszej pozycji niż ci, którzy tymi prawnikami dysponują. A kto dysponuje prawnikami? Ci, którzy mają pieniądze. A kto ma pieniądze? Mają je ci najwięksi. Podchodzę bardzo ostrożnie do tej dyrektywy. Prawo i Sprawiedliwość głosowało jednoznacznie przeciwko jej przyjęciu.
Niektórzy komentatorzy obawiają się, że w związku z dyrektywą będzie na przykład mniej treści na YouTubie.
To jest bardzo możliwe, a poza tym już filtrujemy pod kątem tego czy coś jest tekstem czy dziełem oryginalnym, no to możemy filtrować pod każdym innym względem. Mogą być to względy polityczne, obyczajowe, a potem zawsze można powiedzieć, że zakazuje się publikacji czegoś właśnie dlatego, że filtr pokazał nam, że to jest obłożone jakimiś prawami autorskimi, że to nie treść oryginalna, no i co najwyżej maszyna się pomyliła. To na pewno jest bardzo niebezpieczna dyrektywa.
Druga sprawa oprócz filtrowania treści, która budzi w tej dyrektywie wiele emocji, to sprawa tzw. linków i możliwości wprowadzenia ewentualnego podatku od linków. Ci, którzy głosowali za przekonują, że to absolutnie nam nie grozi.
Grozi o tyle, że ten, który linkuje, odpowiada za to, że link ukazał się w przestrzeni publicznej, i będzie musiał zapłacić autorowi podlinkowanego utworu. To oczywiście też podniesie koszty.
Czy mechanizm, który miałby zapewnić transfer tych pieniędzy został przewidziany w dyrektywie?
Nie. To są mechanizmy, które już obowiązują w różnych krajach, czyli zrzeszenia twórców, które miałyby zawierać umowy z platformami cyfrowymi. (...)