Mikołaj Bogdanowicz
Marcin Kupczyk: W ubiegłym tygodniu spotkali się parlamentarzyści, radni wojewódzcy, miejscy i prezydent Bydgoszczy w sprawie terenów po Zachemie. Co wynika z tego spotkania?
Mikołaj Bogdanowicz: Po pierwsze cieszę się bardzo, że pan prezydent w mediach oznajmił, że to nie był czas stracony.(...) Spotkanie trwało prawie trzy godziny i moim zdaniem było bardzo merytoryczne. Przedstawiliśmy aktualne informacje i zaproponowaliśmy pewne rozwiązania. Takim będzie na pewno kolejne, zaplanowane spotkanie.
Nasz największy kłopot polega na tym, że Zachem został najpierw sprywatyzowany, a potem zlikwidowany. W latach minionych zakład miał jednego właściciela, więc był partner do rozwiązywania problemów. Teraz właściciela nie ma, bo syndyk masy upadłości tym zarządza i sprzedaje działki, więc mamy wielu prywatnych właścicieli, nie ma jednego odpowiedzialnego. Na prywatnych działkach ani prezydent miasta, ani marszałek województwa, ani wojewoda nie jest w stanie nic zrobić. Dlatego jest potrzebne porozumienie trzech stron - marszałka województwa, prezydenta Bydgoszczy oraz moje - wojewody, abyśmy wspólnie próbowali podejmować działania w ramach swoich kompetencji. Zaznaczam, że najwięcej kompetencji w tym obszarze ma prezydent i oczywiście inspekcje, instytucje należące do strony rządowej. Ja jestem tylko koordynatorem całego przedsięwzięcia, ale podejmuję się tego i na pewno będziemy spotkania kontynuować.
Mówił Pan o potrzebie zaplanowania dalszych działań w sprawie skażonych terenów. Jakie to będą działania?
- Po pierwsze te trzy strony muszą systematycznie i odpowiedzialnie spotykać się, rozmawiać i próbować szukać rozwiązań.
Jako strona rządowa mamy konkret - przez ostatnie trzy lata udało nam się pozyskać prawie 100 milionów złotych. Dzięki tym pieniądzom uda się przywrócić funkcję, którą wykonywał Zachem, a potem spółka Ciech czyli ujęcie barierowe, wyłapujące nieczystości przesuwające się w stronę Wisły. Przywracamy to tym projektem i to jest konkret, którego nam nikt nie odbierze.
To seria studni, wyłapujących zanieczyszczenia?
- Dokładnie tak. Ujęcie dotyczy obszaru składowiska Zielona, które jest najbardziej zanieczyszczone. To oczywiście proces, ale posuwa się bardzo szybko do przodu. Projekt realizuje pani doktor Maria Dombrowicz, regionalny dyrektor ochrony środowiska. Mieliśmy trochę kłopotów z pozyskaniem środków, ale ostatecznie, jak już mówiłem, udało się zdobyć prawie 100 milionów. To konkrety, więc zarzuty, że wojewoda nic nie robi w tej sprawie, są delikatnie mówiąc nietrafione i są próbą zrzucania na mnie odpowiedzialności politycznej za to co się stało i za bałagan na Zachemie. Działamy i działać chcemy. Druga strona chyba mniej, ale zobaczymy jak będzie (...).