Joanna Czerska-Thomas
Marcin Kupczyk: Czy przywiązuje pani wagę do Dnia Kobiet, czy ma on dla pani znaczenie?
Joanna Czerska-Thomas: Oczywiście, każdy powód jest dobry do świętowania. Bardzo lubię w ciągu dnia robić sobie drobne przyjemności, a jeżeli mamy 8 marca to tym bardziej. Dzień pełen świętowania.
Po co mam w ogóle Dzień Kobiet?
Wiadomo, że historycznie różnie to bywało. Większości kobiet, które pamiętają goździka czy rajstopy, średnio się kojarzy, natomiast w tej chwili jest to taki bardzo miły uśmiechnięty dzień. Lubię go tak samo jak finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ponieważ wtedy spotykam na ulicy bardzo uśmiechniętych ludzi.
Jest pani działaczką społeczną, politykiem, radną, businesswoman, właścicielką firmy, żoną, matką, organizatorką spotkań "Biznes dla kobiet", konferencji "Charmsy biznesu" dla przedsiębiorczych kobiet. Poza tym "Kobieta na swoim", nawiążę tak do tytułu książki, bo również i autorka książki - dużo ról. Nie za dużo?
To jest kwestia planowania. Przyjechałam do radia prosto ze szkoły, przed szkołą byłam z synem odebrać kwiaty, bo dzisiaj Dzień Kobiet, w związku z tym też miałam okazję przekonać się jak wiele osób dzisiaj te kwiaty kupuje. Rzeczywiście może się wydawać bardzo dużo, natomiast naprawdę jest to kwestia planowania. Mam tak, że im więcej rzeczy mam do zrobienia, tym po prostu więcej mi się udaje zrobić.
A samą siebie widzi pani najchętniej w której z tych ról?
To nie jest tak, że to są role, bo one są przeplatają. (..) Obserwując na przykład mojego męża, to widzę jak chodzą do pracy i to jest dla nich jedyna płaszczyzna, o której w danym momencie myślą. U kobiet jest trochę inaczej. My myślimy o wielu sprawach naraz.
Pytam, czy nie za dużo, bo jak doskonale wiemy są tysiące kobiet tak aktywnych jak pani, które są aktywne bardzo i czasem można by się zastanowić czy czegoś nie po drodze nie gubią.
Pytanie co jest dla nich najważniejsze. Warto sobie rzeczywiście co jakiś czas przemyśleć, być może wypisać obszary, w których chce się realizować. Myśląc o nich bardzo często muszę z czegoś innego zrezygnować. Uwielbiam pomagać kobietom. To, że organizujemy "Biznes dla kobiet" czy "Charmsy biznesu" wynika z naszej potrzeby, ale wtedy to jest też bardzo widoczne. Jeżeli nie widać tego zaangażowania - my w tej chwili będziemy mieć w maju 8 lat, kiedy organizujemy "Biznes dla kobiet" - 80. spotkanie , 8. wydarzenie pod tytułem " Charmsy biznesu"... Gdybyśmy tym nie żyły, gdybyśmy tego nie lubiły, nie kochały, to by po prostu nie wyszło. Dlatego angażujmy się w to, co naprawdę jest dla nas najważniejsze i w czym się czujemy.
(...)
Miała pani na swojej drodze tzw. szklany sufit na głową?
Mam bardzo dobre wspomnienia, jeżeli chodzi o moich szefów, bo tak się składa, że wszyscy to byli panowie, ale coś musi w tym być, skoro spotykamy się na "Kreatywnej kawie" - to też moje działanie społeczne - z kobietami, które chcą coś w życiu zmienić, to zazwyczaj są to osoby, które odchodzą z pracy, z firmy, z korporacji po to, żeby zrobić coś dla siebie, bo nie mają już możliwości awansowania, nie mają możliwości realizacji siebie w firmie.
Czyli "szklany sufit" istnieje...
Oczywiście, choć ja akurat jestem przedstawicielką jedynej partii, gdzie szefową jest kobieta. Także to się zmienia.
W ciągu 30 lat mieliśmy 3 kobiety na stanowisku premiera. To za mało?
Daleka jestem od tego, żeby kobiety musiały kandydować tylko dlatego, że są kobietami, bo z takimi zarzutami też się spotykam - nie będę głosował, głosowała na kobietę tylko dlatego, że jest kobietą. Mam wrażenie, że to, czego nam brakuje, to takiej kobiecej solidarności...