Kosma Złotowski
Michał Jędryka: Ministerstwo Spraw Zagranicznych Norwegii zdecydowało się wydalić kierownika wydziału konsularnego w ambasadzie RP w tym kraju Sławomira Kowalskiego. Władzom norweskim nie podoba się działalność konsula w obronie polskich rodzin. Pan poseł brał udział w jednej z takich spraw.
Kosma Złotowski: ja brałem udział w debacie w Parlamencie Europejskim na temat działalności Jugendamtów czyli urzędów do spraw młodzieży działających w Niemczech. Tu zasada działania urzędu niemieckiego i norweskiego jest podobna. W obu przypadkach kraje te uważają, że dla dobra dziecka wszystko i dla dobra dziecka nie jest najważniejsze to by było ono z rodzicami, ani to, żeby się wychowywało dalej w kulturze w której wzrastało. Te sprawy bardzo bulwersują rodziny polsko-niemieckie, niemiecko-polskie, które są dotknięte odbieraniem dzieci - o tym była mowa w debacie w PE, no i tak samo jest czy bywa w Norwegii, tyle tylko, że Norwegia nie jest członkiem Unii Europejskiej, oczywiście polskie władze, tam gdzie mogą, usiłują takim rodzinom pomagać, czy to w Niemczech, czy w Norwegii.
Przypominał pan niedawno przykład rodziny polskiej, która uciekła z Norwegii i osiedliła się w Bydgoszczy.
Ona wróciła właściwie do Bydgoszczy. Rzeczywiście musieli uciekać w obawie o to, że dziecko zostanie z rodziny zabrane, a wszystko się rozpoczęło od jakiegoś konfliktu tych państwa z pielęgniarką po tym jak dziecko miało jakiś drobny wypadek. Uciekli po to by zachować rodzinę w całości, nie mieli zupełnie zaufania do norweskiego urzędu, a nie mieli tego zaufania, dlatego, że znają doświadczenia swoich rodaków właśnie z tego rodzaju praktykami, z odbieraniem dzieci, z umieszczaniem tych dzieci w rodzinach norweskich, jakichkolwiek zresztą, adresy są wtedy utajniane i właściwie takiego dziecka nie sposób odnaleźć.
W 2017 roku do Polski uciekła Norweżka, której urząd Barnevernet odebrał jedno dziecko i próbował odebrać kolejne i w grudniu 2018 roku czyli całkiem niedawno władze polskie udzieliły tej pani azylu i tym samym stała się ona w zasadzie pierwszym oficjalnym uchodźcą z Norwegii od czasu II wojny światowej, to brzmi bardzo sensacyjnie, ale gdzie jest istota tego problemu?
Myślę, że chodzi przede wszystkim o pomyłki, dlatego, że państwo oczywiście może interweniować wtedy kiedy coś się rzeczywiście dzieje, tyle tylko, że oni, oba te urzędy, zwłaszcza pewnie ten norweski, nie zadają sobie specjalnego trudu, żeby czegokolwiek dochodzić, dochodzić prawdy, żeby badać fakty, po prostu mają jakieś przesłanki na to, że w rodzinie się dzieje coś nie tak i na wszelki wypadek te dzieci odbierają. To dotyczy także norweskich dzieci czy norweskich rodzin, no i stąd ten wypadek, że Norweżki uciekają, bo inaczej tego nazwać nie można, do Polski, pewnie to żądanie władz norweskich o opuszczenia kraju, właściwie to nie jest żądanie postawione samemu konsulowi tylko rządowi polskiemu, żeby odwołał tego konsula, czyli to nie jest klasyczne wydalenie dyplomaty, ale władze norweskie powołują się też na incydent, który miał miejsce jakieś pół roku temu, mianowicie, własnie w trakcie takiego konfliktu pan konsul chciał wkroczyć, została zawołana policja i nie pozwolono mu na wejście do tego urzędu, żeby pomóc rodzinie wyjaśniać swoja sytuację. To pewnie odpowiedź na przyznanie statusu uchodźcy tej Norweżce, która z dzieckiem uciekła do Polski. (...).