Krzysztof Osiński
Michał Jędryka: Nie tak dawno - po świętach Bożego Narodzenia - obchodziliśmy 100. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Wybuchło najpierw w Poznaniu, na ziemiach wielkopolskich, do Bydgoszczy jednak nie dotarło. Dlaczego?
Dr Krzysztof Osiński: Walki powstańcze do samej Bydgoszczy nie dotarły ze względu na to, że była silnym garnizonem niemieckim. Tu stacjonowały niemieckie wojska, więc obawiano się, że powstanie może tu zostać stłumione i mogą rozpocząć się represje, które będą bardzo krwawe dla Polaków. Kierowano się rozsądkiem i realną oceną możliwości, na jakie powstańcy mogli sobie pozwolić. Przygotowywano się do walk powstańczych, ale jeśli miałoby nadejść wsparcie z terenu odrodzonego państwa polskiego, to powstanie w Bydgoszczy planowano na maj. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, bo wcześniej zawarto rozejm.
Powstanie zakończyło się sukcesem, bo dzięki walkom powstańczym, toczącym się na terenie Wielkopolski, Polakom udało się wydatnie wpłynąć na późniejszy Traktat Wersalski, który kształtował zachodnią granicę odrodzonego państwa polskiego. Dzięki temu państwo polskie miało granice zgodne ze swoimi postulatami, chociaż oczywiście nie do końca satysfakcjonujące, bo chociażby kwestia Gdańska, który był dużym, ważnym portem i oknem na świat odrodzonego państwa polskiego, nie została rozstrzygnięta po naszej myśli. Gdańsk został wolnym miastem, a my musieliśmy budować od podstaw alternatywę w postaci Gdyni.
Traktat Wersalski z czerwca 1919 roku nakazał Niemcom zwrot Pomorza Polsce. Bydgoszcz wraca do Polski pół roku później - w styczniu 1920 roku. Właśnie zbliżamy się do 99. rocznicy tych wydarzeń. Dlaczego to tak długo trwało?
- Ponieważ w międzyczasie prowadzono negocjacje, na jakich zasadach ma się odbywać przekazanie tych terenów z rąk niemieckich w ręce polskie. Negocjacje były trudne, bo było wiele spraw do uregulowania - gospodarcze, kulturalne, administracyjne, polityczne. Musimy pamiętać, że dotyczyło to również ludzi - mieszkańców, Niemców, którzy musieli zadeklarować, czy chcą pozostać na ziemiach Wielkopolski i Pomorza, a więc w obrębie państwa polskiego, zmieniając się ze społeczności dominującej w podległą - na mniejszość narodową. Czy też chcą pozostawić cały dorobek życia i przenieść się na teren państwa niemieckiego. Tego typu kwestie były bardzo trudne do wynegocjowania, więc trwało to wiele miesięcy.
Ostatecznie Traktat Wersalski został ratyfikowany 10 stycznia 1920 r. i zgodnie z zapisami tydzień później Polacy mogli zacząć przejmowanie miast i terenów w swoje ręce. Ten proces rzeczywiście się rozpoczął. 18 stycznia wojska polskie wkraczają do miast pomorskich, 20 stycznia do Bydgoszczy i w kolejnych dniach do następnych. Do początku lutego cały teren symbolicznie i dosłownie zostaje przejęty w polskie ręce. Zostaje powołana polska administracja, oddziały Wojska Polskiego, które mają strzec porządku i Polacy mogą cieszyć się z nowej rzeczywistości. Mogą odrzucić dziedzictwo 148 lat zaboru pruskiego, utraty niepodległości i zniewolenia w postaci zaborów.
Niemcy pogodzili się z nową sytuacją?
- Wielu Niemców było przekonanych, że te rozwiązania są tymczasowe, że w niedługim czasie Niemcy odzyskają Pomorze. Ta retoryka była prowadzona przez cały okres międzywojenny, a zintesyfikowana została w okresie rządów Hitlera, który wręcz na sztandary wyniósł korekty granic państwa niemieckiego i powrót do wielkości Rzeszy Niemieckiej. Dla Polaków groźne były hasła o korytarzu pomorskim, czyli kpienie z granic państwa polskiego i twierdzenie, że Pomorze i Wielkopolska należą się Niemcom, bo rozdzielają tymczasowo państwo niemieckie na dwie części - Prusy i Niemcy właściwe. To nie rokowało dobrze stosunkom polsko-niemieckim w okresie międzywojennym i rzeczywiście było jednym z powodów wybuchu II wojny światowej - konfliktu, który rozlał się później na cały świat (...)