Kosma Złotowski
Robert Erdmann: Kilka dni temu Komisja Transportu odrzuciła dwa z trzech sprawozdań wchodzących w skład tzw. pakietu mobilności. Depesze informowały, że udało się odrzucić "regulacje uderzające w polskie firmy transportowe". Co udało się odrzucić, a co nie?
Kosma Złotowski: No właśnie, to nie jest jest jasne. Jeśli chodzi o projekt - to tak, ale czy w związku z tym upada całość jako pakiet, czy też nie - tego nie wiadomo. Nie udało się odrzucić raportu socjalistycznego posła z Niemiec - pana Izmaiła Ertuga - ten raport dotyczył watunków kabotażu. Praktycznie mówił, by kabotażu w Unii Europejskiej nie było.
Co to jest kabotaż?
- To usługa transportowa, wykonywana przez firmę na terenie kraju, w którym nie ma ona swojej siedziby, czyli polskie ciężarówki wożą towary w Niemczech czy w Holandii.
Jeśli chodzi o dwie pozostałe propozycje - jedna dotyczy wyłączenia spod dyrektywy o delegowaniu pracowników, tych z sektora transportu, przede wszystkim chodzi tu o kierowców. I wreszcie trzecia, związana z warunkami pracy kierowców - projekt zupełnie nierealny, pozbawiony przyczepności do ziemi i do realiów, ale jednocześnie sprawiający, że koszty transportu bardzo by wzrosły, również koszty naszych polskich firm.
Tak się złożyło w ostatnich latach, że Polska, ale także inne kraje Europy Wschodniej - Litwa, Łotwa, Estonia, ale również Węgry, Bułgaria czy Rumunia wykorzystały okres bytności w Unii Europejskiej i wszystkie deklaracje o jedności rynku...
... i konkurencyjności.
- Zainwestowaliśmy ogromne pieniądze w rozwój sektora transportu i to właśnie z tych krajów pochodzi większość ciężarówek jezdżących po Europie. Z samej Polski to 200 tys. ciężarówek.
Wróćmy jeszcze do trzeciego sprawozdania. Maciej Wroński - prezes Transport Logistyka Polska mówi o nim: "Cofamy się o 20 lat i likwidujemy wspólny rynek usług. Przyjęte poprawki zakładają, że firmy transportowe muszą większość swojej działalności prowadzić na terenie kraju, w którym są zarejestrowane. Jeśli pracownik większość swojego czasu spędza w innym kraju, stosuje się wobec niego Rozporządzenie Rzym I, czyli umowa ma być zawarta zgodnie z prawem np. przykład niemieckim czy francuskim. Nie ma mowy o delegowaniu pracowników" - tłumaczy Wroński. Czyli - jeśli ktoś codziennie z Polski wiezie coś do Lipska, po czym wraca - ma zostać zatrudniony według niemieckich czy francuskich przepisów. Jeśli ten przepis przejdzie, to kończy się era dominacji polskich firm transportowych na rynku europejskim.
- Jeśli to przejdzie, to kończy się era dominacji polskich firm transportowych na rynku kabotażu, to znaczy usług, wykonywanych poza krajem swojej własnej siedziby. Mamy więc teraz pytanie - są trzy projekty i wszystkie funkcjonowały nie oddzielnie, ale w ramach pakietu. Czy w związku z tym, że dwa absolutnie przepadły, ten jeden miałby wejść w życie? Chyba nie. Dziś popołudniu koordynatorzy polityczni, czyli przedstawiciele grup politycznych w Komisji Transportu będą się zastanawiać , co dalej. (...)