Ireneusz Nitkiewicz
Marcin Kupczyk: Świąteczna akcja odbywa się w Bydgoszczy już po raz siódmy. Bydgoszczanie zbierają dary dla potrzebujących i przekażą je w Boże Narodzenie. Kolejna akcja zbiórki darów trwała do wczoraj. Możemy już mówić o efektach?
Ireneusz Nitkiewicz: Jak zawsze bydgoszczanie bardzo chętnie się w akcję włączyli, zresztą także ludzie spoza Bydgoszczy. Zebraliśmy bardzo dużo słodyczy, środków chemicznych, kosmetyków, odzieży, również zimowej. Wspaniałe jest, że ludzie przywożą tylko to, co jest potrzebne - że na akcję zimową nie dostarczają np. krótkich spodenek. Chciałbym za to wszystkim bardzo podziękować w imieniu osób potrzebujących.
Zbierano dary w kilku miejscach. Ile ich jest mniej więcej?
- Jeszcze dziś jadę odebrać dary z kilku punktów. W moim pokoju, gdzie je sortujemy, już właściwie nie ma się gdzie ruszyć. Ta pomoc już jest bardzo duża, a jeszcze wiele osób mówi, że przywiezie podarunki w święta, gdy będzie finał całej akcji.
Do kogo trafiają dary?
- Zawozimy je w kilka miejsc. Do schroniska dla bezdomnych mężczyzn i schroniska dla bezdomnych kobiet w Bydgoszczy, także do jadłodajni św. Alberta przy ul. Koronowskiej. To są punkty, w które zaczęła wozić podarunki Sandra Pawłowska – inicjatorka całej akcji bigosowej.
Przypomnijmy – jej nazwa to „Ciepło serca w słoiku”.
- Sandra to wymyśliła, ale wyjechała do Islandii. Dziś ja to kontynuuję, razem z Aurelią Ratajczak i grupą innych osób, którym chcę bardzo podziękować za pomoc i wsparcie. W tym roku dołączyliśmy jeszcze dom dziecka w Tucholi. Tak się składa, że jego dyrektorką jest moja koleżanka z podstawówki, a trafia tam dużo mniej darów niż do bydgoskich domów dziecka.
Akcja „Ciepło serca w słoiku” ma w tym roku wymiar międzynarodowy. Jest grupa osób z Irlandii, która już zrobiła paczki i wysłała do domu dziecka w Tucholi. (...)