Prof. Maciej Świątkowski
Marcin Kupczyk: 20 listopada w Sejmie obradowały dwie połączone komisje: zdrowia i edukacji. Argumenty "za" i "przeciw" utworzeniu Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy przedstawiali posłowie, strona rządowa oraz goście: przedstawiciele UMK w Toruniu, bydgoskiego Collegium Medicum, bydgoscy i toruńscy radni oraz prezydent Bydgoszczy. Głosami 21 do 18 rekomendowano jednak odrzucenie ustawy powołującej Uniwersytet Medyczny. Posłowie przyjęli wniosek o odrzucenie tego projektu. Wkrótce taki wniosek z negatywną opinią trafi do Sejmu na obrady całej sali plenarnej. Panie profesorze, o co chodzi? O utworzenie nowej uczelni w Bydgoszczy na bazie tego, co mamy, czy odłączenie bydgoskiego Collegium Medicum ze struktur Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu?
Maciej Świątkowski: - Tutaj musimy nawiązać chociaż w dwóch zdaniach do historii. W 2003 roku nie było potrzeby likwidacji Akademii Medycznej, bo ona była uczelnią na równi z uczelnią w Białymstoku i Szczecinie. Druga sprawa, był pewien interes polityczny. SLD miało niskie notowania, więc postanowiono przekształcać uczelnie o szczebel wyżej i taką uczelnią była Akademia Bydgoska, która przekształciła się w Uniwersytet Kazimierza Wielkiego. Tutaj była istotna rola UMK. UMK powiedziało, że w zamian za fuzję z Akademią Medyczną, pomoże w przeobrażeniu tej uczelni w uczelnię uniwersytecką. To był taki interes polityczny. Jeszcze jedna sprawa. Senat Akademii Medycznej głosował jednogłośnie za połączeniem. Słowo "połączenie" brzmi przyjaźnie, bo zwiększa szanse. Natomiast praktycznie, to zataili przed nami rektorzy, pani Miścicka-Śliwka, pan rektor Kopcewicz, że senatowi i mieszkańcom Bydgoszczy na radzie nie powiedziano, że to idzie przez dwie ustawy. Jedna, która likwidowała Akademię Medyczną w Bydgoszczy i druga powoływała na bazie zlikwidowanej bazy i ludzi, którzy byli zatrudnieni Collegium Medicum, które zostało wcielone w strukturę UMK. Dostaliśmy 25% głosów w senacie i w związku z tym wszystkie decyzje podejmuje rektor i senat UMK a nie Collegium Medicum. Tutaj jest taka sytuacja, nie można odłączyć czegoś, co nie jest połączone. Trzeba zlikwidować Collegium Medicum UMK w Toruniu, na bazie tego powołać Uniwersytet Medyczny i tak, w poprawce, którą pan poseł Pawłowicz zgłosił było jednocześnie napisane, żeby dać możliwość, aby w Toruniu powołano Wydział Medyczny, tak jak jest w innych uniwersytetach, i żeby ten Wydział Medyczny na kilku kierunkach np. lekarskim, pielęgniarskim, kształcił lekarzy i pielęgniarki. To jest obopólna korzyść. U nas jest Uniwersytet Medyczny, który widziałbym, żeby wszedł w struktury federacji uniwersytetów bydgoskich, a UMK tworzy swoją medycynę na bazie tego pięknego szpitala, który jest budowany, możemy kształcić dużą liczbę pielęgniarek i lekarzy. To jest właśnie ten cel społeczny, pan rektor powinien się na to otworzyć.
Rektor UMK pan profesor Andrzej Tretyn obecny na posiedzeniu tych komisji przypomniał, że to rektor Akademii Medycznej w Bydgoszczy sama zwróciła się do władz UMK o pomoc. Nie była to jego zdaniem decyzja polityczna. Powiedział "Nie mamy ambicji powołania u siebie Wydziału Lekarskiego. Nie jesteśmy nawet w stanie tego uruchomić. Nie ma takiego zapisu w naszej strategii przynajmniej do 2025 roku". Profesor Tretyn argumentuje, że "sama nazwa "uniwersytet" jest zastrzeżona dla uczelni mających ocenę A+, B+ w 6 dyscyplinach zawierających się co najmniej 3 dziedzinach nauki a Collegium Medicum tego warunku nie spełni. Co najwyżej będzie to Akademia lub Wyższa Szkoła Medyczna".
- Nie tak dawno np. Wydział Lekarski miał tę klasę B i nagle zrobił się A. to jest sprawa bardzo płynna i szybka do realizacji. Można warunkowo np. na 3 lata uzyskać te wszystkie uprawnienia.
Czy istnieje potencjał naukowy, intelektualny i materiałowy, aby powstał osobny uniwersytet?
- Problem polega na tym, i to jest wina uczelni toruńskiej, która utrudnia pozyskanie aparatury badawczej, chociażby ze środków unijnych na poziomie wojewódzkim z RPO, celem wykonywania prac badawczych. Te prace badawcze dają rozwój uczelni, dają prestiż, ale również większą efektywność. Większe umiędzynarodowienie, robienie doktoratów, habilitacji. To wszystko jest blokowane. My nie dostaliśmy żadnych pieniędzy w perspektywie 2007–2013 na aparaturę badawczą. Były miękkie projekty na szkolenie pielęgniarek, na termomodernizację, ale aparatura badawcza jest solą. Solą uczelni są badania. Jeżeli nie będzie badań, uczelnia będzie nisko. "Perspektywy" to jest pismo, które prowadzi ranking uczelni w Polsce. Jak to wygląda aktualnie? Na 11 uczelni medycznych, 10 z nich jest przed nami. My jesteśmy w 8 dziesiątce najlepszych uczelni w Polsce. My się nie rozwijamy w UMK. My się uwsteczniamy, dlatego że nie wykonujemy prawdziwych prac badawczych na aparaturze, której nie dostaliśmy. Kolejne kryterium: kontakt terytorialny. Były takie możliwości, ale podkłada się nogi. Mówi się, że nie ma pieniędzy na udział własny, chociaż np. pan rektor dostał w prezencie od prezydenta miasta Bydgoszczy ten piękny budynek po PKP na ulicy Dworcowej. 5 lat utrzymania tego budynku kosztowało kilkaset tysięcy złotych, a nie ma na udział własny, Collegium Medicum musiało płacić te pieniądze. Pustostan trzeba utrzymać, zabezpieczyć a nie ma na tzw. wkład własny. Ta uczelnia nie będzie się rozwijała. Jest taki kierunek, że pan rektor mówi, że on nie utworzy Wydziału Lekarskiego, ale on utworzy drugi Wydział Lekarski w Bydgoszczy, i ponieważ nie ma możliwości kształcenia w naszych szpitalach, bo jest za ciasno, to przeniesie część studentów do Torunia i tam będzie taka ekskluzywna część medyczna, lekarska, tak jak weterynaria i będą robić duże prace badawcze a my będziemy szkołą zawodową. Rektor też się stara. Powstało np. Centrum Symulacji, ale do kształcenia studentów. Modernizuje się zakłady teoretyczne dla potrzeb studentów. Będzie się rozbudowywała część związana z wychowaniem fizycznym dla studentów. Solą uczelni są prace badawcze. My nie dostajemy żadnych pieniędzy na prace badawcze. W pierwszej perspektywie powstało np. Collegium Humanisticum w Toruniu, powstało Centrum Nowoczesnych Technologii. Tam nawet jest część medyczna, nawet rezonans tam został wstawiony do badania ludzi. Nie było takiego rezonansu np. w szpitalu Biziela a jest w Toruniu w uczelnianym laboratorium. To postępowanie trochę niehumanitarne. Prace badawcze w medycynie wykonuje się przy okazji udzielania świadczeń zdrowotnych. Ustawa jest w Sejmie, wszystko jest możliwe. Należy wyciągnąć rękę do tej toruńskiej części parlamentarzystów. To by było piękne pokazanie, że jesteśmy jednym, silnym województwem. Dla mnie jest to sprawa oczywista. Jest to też projekt obywatelski, 160 tysięcy podpisów nikt nie może bagatelizować, nawet parlamentarzyści PiS, bo im to każdy wyciągnie w kampanii wyborczej. Ten proces musi pójść do końca, nawet niech będzie odrzucony, ale w trzecim czytaniu.
Oto co mówią politycy z Torunia. "Dzielić, a nie łączyć. Tylko duże uczelnie mają szanse. Projekt bydgoszczan idzie w poprzek nowoczesnym trendom. Aby cokolwiek osiągnąć, należy tworzyć duże uczelnie, bo tylko te będą liczyły się w Europie i świecie".
- Panie redaktorze, czy Bydgoszcz stać na dużą uczelnię? My nie chcemy Uniwersytetu Medycznego jako samodzielnego bytu. My chcemy, aby była to jednostka początkowo samodzielna, ale ona może być w federacji, nawet niech wejdzie w federację z UMK, ale jako uczelnia, a nie jednostka, która nie ma nic do powiedzenia. Moglibyśmy połączyć się też z jednostkami bydgoskimi i tworzyć federację trzech uniwersytetów. Pan minister Gowin powiedział, że będzie przyzwolenie na tę federację bydgoskich uniwersytetów. Jestem radnym Rady Miasta Bydgoszczy, będę przekonywał pana prezydenta i wszystkich radnych, że dla rozwoju Bydgoszczy powstanie federacji jest najważniejszym elementem (…). Bydgoszcz nie ma dużych tradycji uniwersyteckich. Może nawet być tak, że potem absolwenci zostają na uczelni, pracują w otoczeniu.
Mówił pan o wyciągniętej ręce. Rzeczywiście będziemy przyglądać się tej sytuacji, czy te dwie ręce spotkają się ze sobą.
- Pan prezes Kaczyński na tym spotkaniu obiecał, że powstanie Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy. Byłaby duża sprawa polityczna, gdyby PiS to odrzucił. PO na swoim posiedzeniu głosowała "za", z kolei w PiS tylko pan poseł Latos zagłosował "przeciw". Nawet pan poseł Olszewski, pani poseł Piotrowska nie byli w komisji, ale też zabierali głos. Gdzie byli np. posłowie PiS? Gdzie był pan Król, pan Schreiber? Mogli zabrać głos w dyskusji, przekonać kolegów.