Wojciech Sumliński
Marcin Kupczyk: Proszę powiedzieć kim jest Donald Tusk z książki „Niebezpieczne związki Donalda Tuska”? Jak by go pan scharakteryzował?
Wojciech Sumliński: Jest to postać wykreowana, jest to produkt niemieckiego wywiadu BND i wywiadu wojskowego PRL, człowiek, który był związany z przestępcami, był finansowany przez Niemców, z brudnych pieniędzy afery FOZZ przez Wiktora Kubiaka – głównego machera tej afery. Także przez kilku biznesmenów m.in. Janusza Stajszczaka wywodzącego się z Bydgoszczy. Takimi ludźmi otaczał się Donald Tusk, więc nie jest to żaden wielki opozycjonista, nie jest to żaden autorytet. Jest to po prostu puste, wykreowane pudełko, produkt marketingowy i PR-owy.
Każda strona pańskiej książki to w zasadzie oskarżenie wobec tej osoby, ale z każdej strony osoba opisywana mogłaby wytoczyć autorowi proces, jeśli czuje się niewinna.
Proszę bardzo. Czekam. Jesteśmy gotowi. Mamy w zanadrzu parę asów, przygotowaliśmy się doskonale. Myślę, że pan Donald Tusk będzie bardzo zdziwiony jak dobrze się przygotowaliśmy do ewentualnej potyczki prawnej. Nie boimy się procesów. Bierzemy odpowiedzialność za każde słowo. W ciągu ostatnich kilku lat miałem 20 procesów. 19 już się zakończyło, w każdym przypadku wyrokami korzystnymi dla mnie, nie przegrałem ani jednej sprawy. Nie mówię tego, żeby się chwalić, tylko mówię o tym, dlatego że wierzę w to co robimy, wkładamy w to całe serce, wszystkie umiejętności i siły. Jeżeli nie jesteśmy czegoś pewni to milczymy, nie mówimy, nie piszemy. Jesteśmy przygotowani, gotowi i bierzemy odpowiedzialność za każde słowo, bo to są po prostu słowa prawdy o Donaldzie Tusku, który miał niebezpieczne związki z wywiadem niemieckim, wywiadem wojskowym PRL i przestępcami. Sama prawda.
Piszą panowie o pewnej imprezie polityków czekających na helikopter. Przylatuje. Wiktor Kubiak z niego wysiada i jak mówią wasi rozmówcy, wręcza politykom Kongresu Liberalno-Demokratycznego podarte reklamówki pełne pieniędzy. Czy tak naprawdę było? Dla zwykłych czytelników to może wydawać się nieprawdopodobne.
Były to, brzydko mówiąc, reklamówki wypchane brudną forsą z afery FOZZ, bo to Wiktor Kubiak takimi pieniędzmi operował. 1 miliard 700 milionów dolarów wykradzionych pieniędzy, bandycki numer, matka wszystkich afer. Z takich pieniędzy Wiktor Kubiak budował Kongres Liberalno-Demokratyczny, czyli partię Donalda Tuska i takimi pieniędzmi wspierał samego Donalda Tuska. To co pan powiedział, ta relacja we Władysławowie, bo tam się rzecz działa, to rzeczywiście relacja po całonocnej popijawie. Mamy relacje z 3 niezależnych źródeł, od 3 osób, które opowiedziały nam dokładnie tę samą historię pokazująca jak to wyglądało. Leci śmigłowiec, przylatuje, ląduje. Ludzie, którzy zaraz przejmą w Polsce władzę, chwilę wcześniej malowali kominy, zasileni brudnymi pieniędzmi cieszą się. Wychodzi Kubiak – ich król, wręcza im te reklamówki z brudną forsą mówiąc „macie”, a oni rzucają się na te pieniądze. To są opisy, które mamy. Brzmi to jak historia z jakiegoś filmu, ale to historie, pod którymi się podpisują nieanonimowi ludzie, ludzie pokroju Krzysztofa Wyszkowskiego, działacza opozycji solidarnościowej, który wtedy był blisko tego towarzystwa, bo był w Kongresie Liberalno-Demokratycznym i jeszcze parę innych osób. Mamy takie relacje. Ci ludzie ręczą, że tak było. Dlaczego mamy im nie wierzyć?
Niezależne od siebie źródła to np. uczestnicy tej imprezy, jeśli chodzi o ten wątek?
Tacy uczestnicy, jak wspomniany przeze mnie Krzysztof Wyszkowski i jeszcze dwie osoby, które tam były i to widziały na własne oczy, i które nam to potwierdziły słownie i pisemnie.
Jest także w panów książce pewna sugestia dotycząca ewentualnej współpracy Donalda Tuska ze służbami po tym jednorazowym, 24 godzinnym zatrzymaniu.
To jest więcej, niż sugestia wspomnianego Krzysztofa Wyszkowskiego, ale też logika i zdrowy rozsądek mówią o tym, że jeżeli 5 opozycjonistów jest zatrzymanych w esbeckim kotle i z tych 5 opozycjonistów nazajutrz wszyscy są wypuszczeni, co było rzeczą bez precedensu, nie mającą odpowiednika w tamtych realiach, bo wszyscy byli poszukiwani przez SB listami gończymi, mają przy sobie materiały nielegalne, bijące we władzę ludową. Nagle cała piątka zatrzymanych jest wypuszczona. Jest wśród nich jeden kret, zgniłe jabłko. 4 z nich później przechodzi aresztowania, cierpienia, podsłuchy, inwigilacje, więzienia itd. Jest jeden, który nie ma żadnego problemu. Dostaje paszport, wyjeżdża za granicę, jedzie do Paryża, później podróżuje sobie po Niemczech. Zgadnijcie jak się nazywał. Donald Tusk.
Czy to wystarczające, żeby oskarżyć go o współpracę?
To jest jeden z bardzo wielu elementów, w których pokazujemy, że Donald Tusk, jeżeli był opozycjonistą to był bardzo dziwnym opozycjonistą. Był opozycjonistą na absolutnie szczególnych prawach. Krzysztof Wyszkowski nazywa to czapką niewidką. On już wtedy podejrzewał Donalda Tuska o czapkę niewidkę. Nie miał pewności. Mówi „Miałem wtedy wątpliwość. Inne poszlaki ułożyły się w logiczny ciąg zdarzeń i naprowadziły mnie na to, że tym zgniłym jabłkiem mógł być tylko Donald Tusk”. Przecież to jest cały ciąg zdarzeń, które opisujemy w książce, o których trudno powiedzieć w krótkiej rozmowie. Oczywiście ten jeden element byłby tylko wątpliwością, ale jeżeli do tego dołączy się jeszcze parę innych elementów to jest już się nad czym zastanawiać.
Jest również historia mówiąca o wręczaniu pieniędzy, samochodu, a nawet mieszkania przez przyjaciół, biznesmenów.
Tak. Jeśli chodzi o samochody, królowali w tym bracia Stajszczakowie. To z samochodu Janusza Stajszczaka korzystał Donald Tusk. Jeśli chodzi o mieszkanie to Sopot. Tam mieszkanie komunalne, chociaż nie miał prawa do tego mieszkania, bo był zameldowany w Gdańsku, jego żona w Gdyni. Władze miasta Sopot dały mu to mieszkanie. Później prezydent przyznał się na policji, która przesłuchała go w tej sprawie, że było to sprzeczne z prawem. Donald Tusk nie miał prawa dostać tego mieszkania. Dostał je bezprawnie ze złamaniem prawa, wcześniej eksmitowano z tego mieszkania kolejarską rodzinę, żeby pan Donald Tusk mógł w nim zamieszkać. W takich dziwnych okolicznościach, a w zasadzie przerażających okolicznościach zdobył to mieszkanie, ale wiedział, że jest bezprawne, dlatego chciał je szybko wykupić. Tu pomocą posłużył Wiktor Kubiak, który pożyczył mu pieniądze na to mieszkanie, ale później się żalił, że wziął pieniądze i nie oddał. To z kolei są relacje kilku innych kolegów Donalda Tuska m.in. Pawła Piskorskiego, ale też paru innych.
Wspomniany już kilkakrotnie Wiktor Kubiak, przedstawiany jako ten, który walczył z komunizmem już w 1968 roku, potem pracował na Zachodzie, był polonijnym biznesmenem.
To jest jedna wielka nieprawda. Wiktor Kubiak był obok Żemka i Przywieczerskiego jednym z 3 pasów transmisyjnych, przy pomocy których budowano imperium finansowe z afery FOZZ. Budowano spółki, spółki-córki, spółki zależne. To tak się rozszerzało jak takie spółki krzaki. Budowano też media, budowano partie polityczne. To przy pomocy Wiktora Kubiaka, który był bardzo ważnym kanałem finansowym z punktu widzenia wywiadu wojskowego PRL, bo był bardzo ważnym przedstawicielem tego wywiadu. Musiano mu bardzo ufać, skoro pozwolono mu na to, żeby te zagrabione pieniądze z afery FOZZ były przez niego obracane. To właśnie on finansował Kongres Liberalno-Demokratyczny, a doszło do tego tylko dzięki Donaldowi Tuskowi, który połączył te środowiska, bo to on wprowadził Kubiaka (…). Człowiek wojskowego wywiadu PRL nienawidzi komunistów, po prostu jedna wielka legenda. Wykreował go Tusk przed swoimi kolegami i wprowadził go w to środowisko. Później ci ludzie zdobyli władzę, a Wiktor Kubiak został doradcą Janusza Lewandowskiego, wielkiego dziś europosła, który nas poucza z Brukseli. Wtedy z Kubiaka zrobił swojego doradcę do spraw prywatyzacji i to doradzanie polegało na tym, że wyprzedawano majątek państwowy za bezcen, często poniżej wartości gruntów, na których stały rozmaite zakłady.
Teraz dzień bieżący. Rośnie zaufanie Polaków do Donalda Tuska. Wskazują na to ostatnie rankingi poparcia polityków, czy też zaufania społeczeństwa do poszczególnych polskich polityków. Jak by pan to skomentował?
Ja wierzę w mądrość moich rodaków. Uważam, że jesteśmy wspaniałym narodem, najwspanialszym na świecie. Mamy mnóstwo mądrych, wspaniałych ludzi. Jeżeli część z moich rodaków twierdzi i chce, żeby Donald Tusk był prezydentem to nie dlatego, że są to głupi rodacy, ale dlatego, że są niedoinformowani. Po prostu nie wiedzą. Właśnie książka „Niebezpieczne związki Donalda Tuska” ma na celu wypełnienie tej luki, żeby Polacy byli doinformowani. Chcę wierzyć i wierzę w to, że jak będą doinformowani to Donald Tusk nigdy nie zostanie prezydentem Polski.
Mówił pan, że mają panowie jeszcze kilka asów w rękawie co oznaczałoby, że nie wszystko zostało napisane w tej książce. Są panowie gotowi na proces przeciwko sobie za tę książkę?
Pisząc takie książki o Komorowskich, Tuskach, trzeba mieć świadomość, że są to ludzie wpływowi, stoją za nimi ludzie jeszcze bardziej wpływowi, więc będą używali wszelkich argumentów, żeby podważyć naszą wiarygodność. To się dzieje często skrycie, w sposób niewidoczny dla opinii publicznej, która nie wie kto pociąga za sznurki. Proces to jest już taka jawna walka. My jesteśmy gotowi na walkę niejawną i walkę jawną. Mamy te asy. Myślę, że każdy na naszym miejscu zostawiłby je w rękawie. Nie chodzi nawet o Donalda Tuska, bo jego się kompletnie nie obawiamy, to nie jest żaden zawodnik wagi ciężkiej, jak się go kreuje. On ma za plecami zawodników wagi ciężkiej i tu się będzie rozstrzygać walka. Jesteśmy gotowi, bierzemy odpowiedzialność za każde słowo, mamy asy w rękawie, spokojnie czekamy na to co przyniesie kolejny dzień.