Dariusz Ratajczak
Michał Jędryka: Zacznę jak w starym dowcipie. Przychodzi pacjent do lekarza i mówi: „Panie doktorze, bolą mnie plecy, coś mi strzeliło, gdy podnosiłem ciężar. Nie mogę chodzić”. Dałby Pan doktor tydzień zwolnienia?”
Dariusz Ratajczak: To sugestia rodem z serialu „Dr House”, którego główny bohater z góry zakładał, że każdy pacjent kłamie. My lekarze nie jesteśmy bohaterami tego serialu i nie możemy z góry zakładać, że to co pacjent mówi jest nieprawdą. Musimy brać pod uwagę definicje zdrowia i choroby.
„Zdrowie” to nie jest tylko stan braku choroby, ale również stan, w którym pacjent ma mieć pełen dobrostan fizyczny, społeczny i pod każdym innym względem.
Ale w momencie, kiedy lekarz wystawia zwolnienie lekarskie, ma chyba jednak obowiązek elementarnego sprawdzenia, czy to co mówi pacjent jest prawdą.
- Lekarz ma obowiązek wydawania swoich opinii po przeprowadzeniu kompletnego badania i wywiadu lekarskiego. Jeżeli uznaje, że do tego, aby orzec, czy pacjent powinien dostać zwolnienie lekarskie wymagane będą jakieś dodatkowe badania, powinien je wykonać. Nie każdy pacjent jest w stanie to zrobić w swoim wolnym czasie. Na czas wykonywania niektórych badań, również powinien ewentualnie otrzymać takie zwolnienie. Oczywiście lekarz powinien wydawać swoje opinie po osobistym przeprowadzeniu pełnego wywiadu z pacjentem i badania przedmiotowego. Dopiero wtedy może stwierdzić, czy wystawić zwolnienie, czy nie. Po rozpoznaniu ordynuje leczenie.
Z tego wynika, że nie ma stuprocentowo systemu zapobiegania nadużyciom, jeśli chodzi o branie zwolnienia lekarskiego przez pacjentów?
- Problem jest taki, że za zwolnieniem lekarskim idą konkretne pieniądze. To jest główny problem. Środowisko lekarskie już wiele lat temu mówiło, że my wcale nie chcemy takiego prawa oceniania, czy wypisywać zwolnienie, czy nie. Jesteśmy lekarzami, mamy stwierdzać czy pacjent jest chory, czy zdrowy. Ewentualnie moglibyśmy stwierdzać, że według naszej opinii ten pacjent powinien w związku ze swoją chorobą być w domu lub nie, natomiast, czy ktoś powinien dostać za to pieniądze, czy nie powinien stwierdzić rzecznik ubezpieczyciela, czyli rzecznik ZUS-u. Z naszą opinią pacjent powinien więc trafić do rzecznika. Czy da pieniądze, czy nie to już nie nasza sprawa. My wcale nie mamy ochoty być na styku tych kwestii finansowych (...).
Rozmawiamy o finansach, a tu pojawił się zupełnie nowy problem - nowy rodzaj protestów różnych grup zawodowych, który polega na braniu masowo zwolnień lekarskich. Dzisiaj „Express Bydgoski” informuje, że nauczyciele pójdą na zwolnienia lekarskie. Mieliśmy już tego typu protest policjantów, wczoraj słyszeliśmy o podobnym we Włocławku, w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych. Są tu pewne problemy etyczne i po stronie pacjenta, i po stronie lekarza.
- Zgadza się. Jeżeli jestem w poradni jako lekarz i przychodzą pacjenci, gdy zauważam, że jest jakiś cykl, czyli mam np. 10 policjantów, to po 2–3 osobie może mi się zapalać żarówka alarmowa, że coś jest nie tak. Natomiast, jeżeli jest to pojedynczy pacjent, to trudno jest mi ocenić jako lekarzowi czy te objawy, które pacjent wskazuje są wymyślone, bo nie zawsze można to sprawdzić. Państwo nie zdajecie sobie sprawy, ale np. mamy w tzw. słowniku ICD-10 różnego rodzaju schorzenia i jednym z nich jest R53 – złe samopoczucie, zmęczenie. To jest jedno z oficjalnych rozpoznań w słowniku ICD-10, które pacjent może mieć. Nie można tutaj wykluczyć, że zdrowie to nie tylko brak choroby, ale również pewien dobrostan. Pacjenci przychodzą do lekarza również z ogólnym złym samopoczuciem. Jak każdy przypomni sobie swoje doświadczenie zawodowe, to czasami bywają takie dni, że człowiek nie powinien się niczego dotykać, bo czego się zrobi to z tych, czy innych względów jest jak „kulą w płot”. Wtedy lepiej, żeby mnie w pracy nie było, bo mogę przynieść więcej szkody sobie i współpracownikom. Trzeba więc brać pewien całokształt pacjenta, a nie tylko konkretny brak choroby.
Niewątpliwie, gdybym umówiłbym się z grupą pacjentów, którzy chcą protestować, to wtedy następuje złamanie etyki lekarskiej, bo to znaczy, że poświadczam nieprawdę. Z punktu widzenia tej grupy chcącej protestować, podawanie do oficjalnej wiadomości tego typu kwestii, że idziemy na zwolnienie to już jest w jakimś sensie podawanie nieprawdy. To nie powinno mieć miejsca (...).