prof. Janusz Golinowski
Michał Jędryka: Mamy już większość wyników wyborczych. Wyniki te właściwie bardziej przechylają się w lewą stronę niż wskazywały sondaże. To trochę dziwna sytuacja, ponieważ do tej pory było odwrotnie, że prawa strona w sondażach była niedowartościowana.
prof. Janusz Golinowski: To takie zaskoczenie. Myślę, że jest to w jakiś sposób specyficzne dla naszych wyborów samorządowych. Z jednej strony mamy podział Polski na tę Polskę wschodnią, gdzie wygrywa zdecydowanie rządząca koalicja i po drugiej stronie Polska zachodnia i północna, gdzie wygrywa opozycja czyli Koalicja Obywatelska. Ten wyraźny przechył, przynajmniej w odniesieniu do naszego regionu, bardzo mocno ewoluował, powiedziałbym lakonicznie – od ściany do ściany. Z jednej strony, przy wysokich notowaniach obecnego prezydenta, później przez relatywnie niskie notowania naszego prezydenta (Bydgoszczy – przyp.red.) bo mówiło się o około 36%. I ostatni rzeczywisty sondaż czyli wybory, daje mu powyżej 54%. Jest to oczywiście pytanie na ile z jednej strony badania były miarodajne, a z drugiej strony czy wyborcy rzeczywiście ujawniają swoje preferencje w ramach exit poll. To też może stanowić pewne zaciemnianie obrazu. W standardach zachodnich exit poll wypada bardzo poprawnie. Tutaj okazuje się, że w stosunku do wcześniejszych zapowiedzi, patrząc na scenę ogólnopolską, to udział w sejmikach samorządowych obecna koalicja rządząca, myślę generalnie o prawicy, zwiększyła swój udział. Mówi się o 5 sejmikach. Jeśli można odnieść się tak ogólnie, z jednej strony każde z ugrupowań mówi o swoistego rodzaju wygranej. Rzeczywiście jest tak, że w jakiejś mierze PiS poprawił swoją pozycję, chociażby w sejmikach, bo w poprzednich wyborach miał do zagospodarowana 1 sejmik, teraz mówi się o 4-5.
Zależnie od zdolności koalicyjnych.
Zależnie od zdolności koalicyjnych, przy czym ja bym tu nie przesadzał, ponieważ te zdolności zostaną na starcie jakoby ucięte, ponieważ ta dość ostra retoryka wobec samego środowiska PSL, z myślą o odepchnięciu i zmarginalizowaniu PSL, nie udała się PiS i to trzeba powiedzieć wprost. Myślę, że PSL w stosunku do poprzednich wyborów nie utrzymał swojego stanu posiadania, bo miał zdecydowanie więcej niż teraz. Obecna opozycja utrzymała swój stan posiadania i w spektakularny sposób, poprzez wybory od razu w pierwszej turze w dużych miastach. Jeśli patrzymy na to w kategoriach pewnego plebiscytu, który jest papierkiem lakmusowym do najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego i wyborów parlamentarnych to ja ciągle podkreślam, że tam robi się tę dużą politykę. PiS powinien dokonać pewnego podsumowania. Wczorajsze zachłyśnięcie się poprawieniem swojego stanu posiadania w sensie procentowego udziału głosujących w stosunku do poprzednich wyborów dzisiaj już nie jest takie spektakularne. Myślę, że najbliższy czas będzie dla PiS oznaczał próbę rozrachunku i sprawdzenia co takiego się stało, ponieważ oczekiwania PiS były zdecydowanie większe.
Jaki wpływ na wynik wyborów miały takie wydarzenia, które były przedstawiane jako nie mające związku z kampanią, a jednak jakiś wpływ na postrzeganie rzeczywistości przez wyborcę miały. Na przykład decyzja Rady Miasta Bydgoszczy o finansowaniu in vitro albo sprawa orzeczenia Trybunału w Luksemburgu.
Tak się składa, że ten ostry podział polityczny, który istnieje w Polsce, przełożył się także na kampanię samorządową, która powinna być bardzo pragmatyczna czy realistyczna. Mam takie przeświadczenie, że ta duża polityka z poziomu Warszawy zjechała do samorządów. W jakiś sposób ogniskowała uwagę części. Jeśli przyglądać się w wymiarze ogólnopolskim to ta bardzo duża aktywność naszego społeczeństwa, mówi się o 54-55%, jest to efekt bardzo silnej mobilizacji i śmiem twierdzić, tej drugiej strony czyli strony opozycyjnej, która działała trochę na zasadzie anty-PiS. Koalicja Obywatelska była stworzona z myślą występowania jako takiego narzędzia, które zatrzyma środowisko PiS. Można powiedzieć, że obecnej opozycji w jakiejś mierze się to udało.
Nie sądzi pan, że zjawisko przekładania się polityki na te wybory było nieuniknione, chociażby w kontekście kalendarza, bo przecież czeka nas teraz seria wyborów.
Tak, niewątpliwie tak, bo jest to, tak jak powiedziałem, plebiscyt, swoistego rodzaju papierek lakmusowy. To też powinno skłaniać środowisko obecnych rządzących do przemodelowania strategii. Mam takie wewnętrzne odczucie, że PiS ciągle funkcjonuje w syndromie oblężonej twierdzy. On się jakby nie wpisał w rolę rządzącego. Radykalizując swoją postawę wobec pewnych faktów, które nieistotne czy jemu się podobają, czy nie, w jakiś sposób odgradza się od swojego potencjalnego elektoratu. Tutaj należałoby pomyśleć o zbudowaniu narzędzi medialnych, które będą w istotny sposób równoważyć wpływ tej drugiej strony. Myślę o mediach obecnego środowiska opozycyjnego, a szczególnie prasy lokalnej, bo ona ma istotne znaczenie na poziomie lokalnym. Środowisko obecnych rządzących w jakiejś mierze jest pod tym względem ubogie. Jeśli zechce radykalizować swoje stanowisko w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego czy w wyborach parlamentarnych to mam prawo sądzić, że stracą.
Wspomniał pan o prasie. Ma pan na myśli prasę papierową? Coraz częściej mówi się, że przeżywa ona swój zmierzch.
I tak i nie. Na pewno część ludzi korzysta z tej blogosfery, z portali społecznościowych, część tradycyjnie jest przyzwyczajona do prasy lokalnej wedle zasady, że koszula jest bliższa ciału. Ta sytuacja, która, powiem wprost, nie bardzo służy dla obecnych rządzących. Jeśli chodzi o duchowy sponsoring to pałeczka raczej leży po stronie obecnej opozycji.
Na zakończenie zapytam jaką pan ma prywatną prognozę na najbliższe wybory parlamentarne?
Ciężko mi występować w roli Mesjasza. Myślę, że po tych ostatnich wyborach na pewno strategia PiS musi ulec zmianie. Jeśli nie ulegnie zmianie, w świetle tego co powiedziałem, dużą politykę robi się w dużych miastach, robi się w Warszawie, to można zakładać, że w jakiejś mierze to będzie oczywiście wtedy porażka dla samego PiS. Musi zmienić strategię postępowania względem swojego bliższego i dalszego otoczenia.