Tomasz Latos
Michał Jędryka: Jest pan pierwszym zarejestrowanym kandydatem na prezydenta Bydgoszczy. Rozpoczął pan kampanię konwencją w stylu amerykańskim i to nie jest tylko moje subiektywne zdanie. To było zamierzone?
Tomasz Latos: Oczywiście, że zamierzone, aczkolwiek nie przypuszczałem, że wszystko aż tak wspaniale zagra. Chciałem niezwykle podziękować wszystkim osobom, które o mnie mówiły, za piękne słowa, za wspaniałe wystąpienia - niezwykle wzruszające, niezwykle dla mnie ważne. Zapadły mi w serce na całe życie - naprawdę, mówię to bez żadnej przesady. Jednocześnie dziękuję wszystkim wspaniałym ludziom, którzy przyszli na tę konwencję, którzy byli tak licznie obecni, tak cudownie reagowali, wspierali mnie. Dziękuję tłumom na Wyspie Młyńskiej, bo mógłbym puszczać balon, obciążony balastem związanym z obciążeniami, blokującymi rozwój naszego miasta, mógłby być tort, grochówka, ale to wszystko by się nie udało, gdyby nie było ludzi, a było ich bardzo dużo. Wreszcie dziękuję moim najbliższym, za niespodziankę w formie pięknej piosenki, która została przygotowana.
W tej piosence jest taki wers: "Miało być tak pięknie, a jest tak przeciętnie". Co jest w Bydgoszczy przeciętne, a ma być piękne?
Myślę, że brak jest wizji miasta - tego, w jaki sposób miasto mogłoby się funkcjonować i rozwijać. A takim przykładem są te nieszczęsne trybuny na 300 osób na Torbydzie. Wielkie 360-tysięczne miasto i trybuny na 300 osób, a więc nawet mniej niż jedna osoba na tysiąc. To nieporozumienie. Nie po to wydaje się miliony złotych, aby później nie było można urządzać dużych zawodów czy innych imprez na lodzie. Niestety obecna władza brnie dalej - wmurowano kamień węgielny, więc pewnie już nic z tym nie będę mógł zrobić - na Astorii, o ile się nie mylę, będzie około 450 miejsc, a więc żadnych wniosków co należy zmienić, jak należy działać. Ubolewam nad tym, ponieważ Bydgoszcz potrzebuje rozmachu, wizji, ludzi, którzy tę wizję będą potrafili wspólnie z bydgoszczanami realizować. Wreszcie Bydgoszcz potrzebuje prezydenta, który łączy a nie dzieli, bo potrzeba nam kogoś, kto umie rozmawiać, także z opozycją, wszystkimi mieszkańcami jest na nich otwarty.
W czasie konwencji ani razu nie padło nazwisko pana głównego konkurenta, zresztą innych konkurentów też.
Po pierwsze - nie będę ich reklamował, a po drugie - nie zajmuję się nimi. Nie chcę się zajmować tym, co robi albo czego nie robi obecny prezydent. Oczywiście to oceniam, ale staram się też widzieć pozytywy. Jeżeli zostały zaproponowane nowe połączenia tramwajowe, to ja się z tego cieszę. Jeżeli Bydgoszcz może zrobić coś dobrego, to niech to będzie realizowane. Tym niemniej nie będę oglądał się na obecną władzę w ratuszu. Chcę iść do przodu, chcę iść do przodu z tymi pracownikami ratuszowymi. Tam jest wielu, naprawdę bardzo wielu wspaniałych ludzi. Mówię do nich jednoznacznie: tak, chcę z wami współpracować, chcę wspólnie budować wielka Bydgoszcz.
"Wspólny cel - wielka Bydgoszcz" to pana hasło, ale jest tak ogólne, że właściwie wszyscy mogą się pod nim podpisać. Trudno tego nie poprzeć.
Chciałbym właśnie, żeby wszyscy się pod nim podpisali, bo to jest coś, co było dla nas dolegliwe w ostatnich latach, że niektórzy przyjeżdżający do Bydgoszczy uważali, że Bydgoszcz jest mniejsza od Torunia albo podobnej wielkości. Ubolewaliśmy, że czasem nie ma Bydgoszczy na mapie pogody. To jest coś, co jest symboliczne i co wymaga zmiany, a więc budujmy wielkość ósmego co do wielkości miasta w Polsce. Stwórzmy lokalną markę, która przecież jest, bo potencjał jest ogromny, związany chociażby z muzyką, ale także z naszymi pięknymi rzekami, bo mamy Brdę, Wisłę, wspaniałe kanały. To wszystko wymaga większego wykorzystania, właśnie nie na symboliczne już 300 czy 450 miejsc, tylko z prawdziwym rozmachem i na prawdziwą wielkość godnego, dumnego miasta. Miasta bez kompleksów jak mówił Andrzej Szwalbe.
Na konwencji, która rozpoczęła pańską kampanię wyborczą było sporo o pana osobie. Jest pan bydgoszczaninem znanym ze swojej działalności publicznej, ale pana działalność budzi też sporo tego, co się potocznie nazywa hejtem. Mówiła o tym na konwencji pana córka. Jak pan zamierza reagować na takie rzeczy w kampanii?
Rozważam różne sytuacje, łącznie z procesem w trybie wyborczym. Ostateczne decyzje będą podjęte w najbliższym czasie. Mogę powiedzieć tyle, już nawet nie będę apelował do drugiej strony, bo nie ma to sensu, oni się nie zmienią. Mogę powiedzieć o sobie i swoich współpracownikach - ja tego typu brudnej kampanii uprawiać nie będę, to jest poniżej godności - reagowanie w taki sposób, gdzie nie ma się nic do zaproponowania, a jedynie obrzuca się inwektywami drugą stronę. Tak to niestety w tej chwili jest. Mogę tylko domniemywać, że druga strona nie ma nic konstruktywnego do zaproponowania i być może boi się. Pytanie czego się tak boi, że w takim bezpardonowy sposób jestem atakowany. Wytrzymam to, tylko zastanawiam się po co to jest? Słyszę od bydgoszczan, że im też to się nie podoba, powiem więcej - nie podoba się to również przedstawicielom konkurencyjnej formacji politycznej, myślę chociażby o Platformie Obywatelskiej. Są ludzie, którzy mnie przepraszają za tego typu niegodne zachowania czy też inne, gdzie ktoś próbuje wykazać się pewnym sprytem, posługuje się kłamstwem, niedomówieniami, półprawdami, aby mnie dyskredytować. Nie tak powinno wyglądać polityka, a polityka samorządowa w szczególności powinna być wolna od różnego rodzaju naleciałości, które jak widać w umysłach niektórych przenoszą się do samorządu. Samorząd ma łączyć, a nie dzielić i w tym miejscu podkreślam - jeżeli radni opozycyjni będą zgłaszali dobre projekty, dobre pomysły jak będę popierał i realizował, bo taki powinieneś prezydent dużego, dumnego miasta.
Obserwując tę niedzielną konwencję miałem wrażenie, że większy nacisk położono na styl niż na na konkretne problemy. Czy rzeczywiście taki był cel?
Nie, oczywiście konwencja ma też swoją dynamikę. Przestawiłem na niej cały szereg różnego rodzaju pomysłów na Bydgoszcz. Generalnie mój program oparty jest na siedmiu filarach i w ramach tych siedmiu filarów jest jeszcze wiele elementów, które będę codziennie w czasie kampanii wyborczej przedstawiał i nie jest to zbiór zamknięty. Jestem otwarty na propozycje bydgoszczan. Zresztą przy okazji drugiej części konwencji na Wyspie Młyńskiej prosiłem o przestawianie celów, które powinny być realizowane w Bydgoszczy. Bydgoszczanie je pisali, a więc to, od czego zacząłem - spotkania z bydgoszczanami, otwarcie się na nich i w oparciu o te spotkania napisanie programu kontynuuję teraz. Program jest bardzo obszerny, ale jednocześnie jest programem otwartym, chcę go realizować wspólnie z mieszkańcami naszego miasta.