Zbigniew Rasielewski
Magda Jasińska: W swojej kampanii stawia Pan na szeroką współpracę, jak Pan mówił „nie tylko z radnymi wszystkich szczebli, ale także z prezydentami Grudziądza i Włocławka”. Dlaczego nie wymienił Pan Bydgoszczy i Inowrocławia? Czy to oznacza, że obecna współpraca jest niewystarczająca?
Zbigniew Rasielewski: Na zagadnienie współpracy trzeba spojrzeć zdecydowanie szerzej. Jeżeli mówimy o wykorzystaniu pieniędzy unijnych, to przede wszystkim w kontekście rozwoju komunikacji, dróg i co najważniejsze - dojazdu do terenów inwestycyjnych. Na to będę chciał położyć bardzo duży nacisk podczas tej kampanii wyborczej. Jeżeli chodzi o współpracę, nie wyobrażam sobie, żeby nie było jej z Bydgoszczą czy Inowrocławiem, ale naturalną drogą jest współpraca z Włocławkiem i Grudziądzem, a Toruń leży w jej centrum. Zresztą współpraca z Bydgoszczą układa się różnie - raz lepiej, raz gorzej, ale jest.
Natomiast nie ma Pana zdaniem współpracy z Włocławkiem i Grudziądzem?
- Jest zdecydowanie za mała - mówię to w kontekście nie tylko kampanii wyborczej, ale tego co się dzieje i działo na przełomie ostatnich lat oraz w kontekście działań Urzędu Marszałkowskiego. Widzimy jak prężnie rozwija się Toruń i Bydgoszcz, w przeciwieństwie do tych dwóch miast, które leżą gdzieś obok nas i wielokrotnie walczyły, by podział unijnych pieniędzy wyglądał trochę inaczej. Jestem przekonany, że jeżeli będziemy potrafili wspólnie usiąść z przyszłym prezydentem Grudziądza oraz Włocławka, i rozmawiać o przyszłości, to będzie zdecydowanie lepiej. Będzie to korzyść nie tylko dla tych trzech miast – m.in. dla Torunia, ale i dla regionu.
To taka moda, że kandydaci odkrywają swoje karty programowe etapami? Nie moglibyśmy się dowiedzieć, jaki jest Pana całkowity program w kampanii?
- Do wyborów mamy jeszcze 40 dni. To bardzo dużo czasu. (…) Sama kampania wyborcza to nie tylko i wyłącznie ten okres 40 dni przed wyborami, ale cała kadencja, która za chwilę będzie za nami. Chcemy wspólnie z kandydatami, ale też z obecnymi radnymi naszego miasta pokazać to, co wspólnie udało nam się zrobić. Zawsze kładłem nacisk na to, by współpracować bez względu na opcję, z jakiej dana osoba się wywodzi. Myślę, że to się bardzo dobrze w Toruniu udaje. Dlatego popieram odkrywanie programu etapami poprzez uczestnictwo, konferencje i briefingi na poszczególnych osiedlach. Należy z jednej strony pokazać, co zostało zrobione, a z drugiej - jaki jest nasz plan na Toruń na najbliższą kadencję, ale też na najbliższe lata po tej kadencji.
Jak zamierzałby Pan zmierzyć się z zadłużeniem miasta, które nie jest małe?
- To jest ciągle powtarzany mit, że Toruń jest mega zadłużony i nic nie można zrobić. Jeden z kandydatów powiedział nawet, że następna kadencja będzie kadencją zaciskania pasa. Ja się z tym nie zgadzam. Jeżeli mamy możliwość wykorzystywania środków zewnętrznych, to trzeba to robić (...).