Tomasz Lenz
Magda Jasińska: Toruń swój widzę ogromny?
Tomasz Lenz: Toruń jest miastem niemałym, prawie 200 tys. mieszkańców, to drugie co do wielkości miasto w województwie kujawsko-pomorskim, jedno z bardziej rozpoznawalnych miast w Polsce. Jest to miasto, które potrzebuje prezydenta dynamicznego, prezydenta z wizją, który chce w następnych latach dokonać pewnego skoku cywilizacyjnego, zmienić sposób funkcjonowania miasta, zbliżyć się bardziej do ludzi, do ich codziennych potrzeb - rodzin, codziennych potrzeb torunian. Do tej pory, przez wiele lat, Toruń skupiał się na dużych inwestycjach, które miastu były oczywiście potrzebne, takie jak: budowa mostu, hala widowiskowo-sportowa, dojazd do autostrady. Te inwestycje, co zawsze przypominam w kampanii wyborczej, zostały przeprowadzone w czasie rządów Platformy Obywatelskiej i nie da się tego ukryć, nikt tego nie kwestionuje. Aktywność marszałka Piotra Całbeckiego, moja, ówczesnego posła Grzegorza Karpińskiego, współpraca z miastem doprowadziły do tego, że miasto miało duże wsparcie finansowe z budżetu państwa i te inwestycje mogło przeprowadzić. Cieszę się, że torunianie mają lepsze życie dzięki tym inwestycjom, ale teraz trzeba spojrzeć na miasto trochę inaczej. Świat się zmienia, torunianie mają coraz większe potrzeby dotyczące polepszenia jakości życia - chodzi o kwestie związane z oświatą, z komunikacją. Mały i średni biznes narzeka w Toruniu na warunki, wielu przedsiębiorców mówi, że rozwój biznesu w Toruniu to nie jest łatwe zadanie, a wręcz wyzwanie. W związku z tym kandyduję na prezydenta, aby odpowiedzieć na potrzeby mieszkańców, aby w dialogu z nimi, który będę prowadził i już prowadzę, bo jak wiadomo kampania już trwa, przekonać do tego, żeby 21 października zagłosowali właśnie na mnie.
Panie pośle czy pana zdaniem Toruń w tej chwili jest przeinwestowany?
W Toruniu w tej chwili trwają dwie inwestycje, które przy jeździe po Toruniu są widoczne. To jest przebudowa terenu przy Kaszowniku, a także remont ul. Łódzkiej. To są inwestycje widoczne, niezbędne, natomiast przez te wszystkie lata wstecz skupiliśmy się na dużych inwestycjach w mieście. Tymczasem, tak jak powiedziałem, kwestie codziennego życia, dostępu oświaty, jakości służby zdrowia, komunikacji, rekreacji, polityka senioralna to są te tematy, które bardziej interesują mieszkańców. Społeczeństwo się starzeje, a osoby starsze muszą mieć miejsce do spędzania czasu, profesjonalną pomoc lekarską, wsparcie medyczne i miasto musi też potrzeby coraz lepiej zauważać i na nie odpowiadać. A czy Toruń jest przeinwestowany? Miasto przyznaje, że zadłużenie Torunia wynosi prawie miliard złotych. Trudno dokładnie to zweryfikować, bo dane które pochodzą z informacji przekazywanych przez magistrat trudno zweryfikować. Są też głosy, które mówią, że kwota jest znacznie wyższa, bo zadłużone są też spółki miejskie. Nowy prezydent, który jesienią wygra wybory, na pewno musi przekazać mieszkańcom Torunia rzetelną informację o stanie finansów miasta, abyśmy wiedzieli jakie inwestycja możemy prowadzić, a jakie jeszcze nie.
(...)
Trzeba również założyć, że może pan przegrać te wybory i wówczas o współpracy, czy kolacji z prezydentem Zaleskim nie będzie mowy?
Wybory może wygrać każdy i każdy może je przegrać. Kandydatów w Toruniu najprawdopodobniej będzie siedmiu. Każdy startuje z nadzieją wygranej, każdy z nas przedstawia program dla Torunia. Obecny prezydent robi podsumowanie swoich 16 lat rządów. My też robimy to podsumowanie, będziemy wchodzili w dyskusję z prezydentem i rozmawiali co zostało zrobione dobrze, co funkcjonuje prawidłowo, co źle, a co w ogóle nie funkcjonuje. Kampania wyborcza, jak sama nazwa mówi, jest okresem, w którym przedstawia się w jej ramach programy, pomysły, dyskutuje się, a wyborca dzięki temu może kogoś wybrać, uznając, że ktoś ma lepszy program, lepiej nadaje się na daną funkcję i na niego chce oddać swój głos.
Jeżeli ktoś startuje na prezydenta, burmistrza czy wójta sportowca robi to po to, by przekonać mieszkańców do siebie. Nie używam słowa wygrana. Uprawiałem przez wiele lat sport i jak startowałem w biegu na 400 czy 800 metrów to zawsze chciałem ten bieg wygrać i tutaj rzeczywiście myślało się wyłącznie o wygranej. W kampanii wyborczej myślę także o dialogu z mieszkańcami. Na spotkaniach z nimi dowiaduję się jakie mają pretensje do miasta, jakie pomysły na miasto, czego oczekują od nowego prezydenta, co chcieliby z nim zrobić? Kampania wyborcza ma też wartość dialogu i rozbudowywania pewnej dyskusji o samym mieście.
A jak pan widzi współpracę przyszłego prezydenta Torunia z Bydgoszczą?
Powiem rzecz, która nie jest żadnym odkryciem w województwie kujawsko-pomorskim. Współpraca Bydgoszczy z Toruniem jest konieczna. Ona może przebiegać na zasadach wzajemnej bliskiej współpracy, dyskusji o wspólnych projektach. Życzyłbym sobie tego. Rozmawiałem z wieloma politykami w Bydgoszczy i mówiłem, że jest może w następnych latach potrzeba podjęcia takiego projektu jak szynobus, który łączyłby kampus akademicki UMK w Toruniu z Bydgoszczą. To jest coś, co można by zrobić wspólnie. Dwupasmowa droga łącząca Bydgoszcz z Toruniem, która nie znalazła się na liście priorytetowej i nie będzie budowana, przynajmniej na tę chwilę. Prawo i Sprawiedliwość nie zauważyło potrzeby budowania tej drogi, nie przeznaczyło na nią pieniędzy. Jest kilka rzeczy infrastrukturalnych, które absolutnie wspólnie musimy zrobić. Jeżeli infrastruktura będzie lepsza, będzie szybkie połączenie szynobusu Bydgoszczy z Toruniem, lepsza droga między Bydgoszczą a Toruniem, to przecież ci, którzy przyjeżdżają do pracy z Bydgoszczy do Torunia i odwrotnie to wiedzą, że dzisiaj ta komunikacja nie ułatwia im życia. Ulepszenie tej infrastruktury też spowoduje, że mieszkańcy Bydgoszczy i Torunia będą wzajemnie się odwiedzali na festiwale, imprezy muzyczne, wydarzenia kulturalne i sportowe. Będziemy po prostu bliżej siebie na co dzień.