Anna Mackiewicz
Marcin Kupczyk: Od jesieni Sojusz Lewicy Demokratycznej regularnie przekracza w różnych sondażach 5-procentowy próg, ostatnio w jednym sondażu osiągnął 7 proc., a w innym notowania doszły do 10 proc. Skąd takie wyniki?
Anna Mackiewicz: SLD jest partią stabilną - nie zmienia opinii na podstawie dziennych sondaży, po drugie - nie trzeba wybierać między PO i PiS, tylko szukać takiej siły, która ma realny program, wie jak to robić, kontaktuje się z ludźmi itd. Myślę, że bardzo duże znaczenie przez te ostatnie 2 lata miała nasza praca samorządowców. W każdym powiecie kraju SLD jest. Mamy 3 liczbę prezydentów, burmistrzów, wójtów i radnych. Ta ich systematyczna praca wykazuje jakie SLD jest.
- Utrata nadziei w Nowoczesną, spadek jej notowań i w to miejsce powrót szans Sojuszu na wejście do wielkiej polityki, do parlamentu?
- Nie oglądamy się na pozycję innych partii. Skupiamy się mocno na pracy samorządowców, na szczeblu kraju wspomagamy się między samorządami. Wymieniamy się pomysłami, przede wszystkim jeżeli chodzi o zmianę prawa lokalnego i współpracę z mieszkańcami. Nie oglądamy się na problemy innych partii i myślę, że to też jest jednym z powodów dzisiejszych wyników sondażowych.
- No tak, ale spójrzmy na chwilkę wstecz. Z jakiegoś powodu wyborcy stracili do Sojuszu zaufanie i wtedy państwo nie dostali się do Sejmu. Co było tego przyczyną wówczas?
- Myślę, że jesteśmy jedyną partią, która przyznała się do błędu, a nawet przeprosiła wyborców - zarówno publicznie, ale również i podczas spotkań na terenie Polski. Nowy przewodniczący Włodek Czarzasty, łącznie z sekretarzem, objechali całą Polskę chyba już dwa razy. Spotykają się nie tylko z naszymi członkami, sympatykami, ale również działaczami innych organizacji pozarządowych, mieszkańcami i tam zawsze szczerze wskazujemy, gdzie popełniliśmy błędy i wskazujemy, jakie wnioski z tego wyciągnęliśmy.
- Szef Sojuszu Włodzimierz Czarzasty" "Nie dostaliśmy się do Sejmu w wyniku naszej arogancji i głupich decyzji, między innymi wystawienia Magdaleny Ogórek na prezydenta oraz nieprzekroczenia progu wyborczego, co było naszą winą".
- My samorządowcy nie czujemy się winni za Magdę Ogórek. Była to sytuacja w poprzedniej kadencji władz SLD. W obecnej bardzo dużo się zmieniło, nawet jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji. Dzisiaj nikt by takiej decyzji już nie podjął, ponieważ poziom demokratyzacji jest coraz większy.
- Weszli też państwo w koalicję, gdzie próg wyniósł w tym przypadku 8 proc. Tego nie udało się przekroczyć.
- Tak, do dzisiaj uważamy, że trzeba się jednoczyć i tu nie chodzi o to, żeby wygrać z kimś, tylko żeby stworzyć większą siłę - bardziej skuteczną grupę działania.
- Zewsząd jednak ze strony opozycji słyszymy, być może nie dotyczy to SLD - wygrać z kimś pani powiedziała, musimy się jednoczyć po to, żeby odsunąć PiS od władzy. Jest to jedyny cel, czasami, w ustach przedstawicieli opozycji.
- Zawsze w tle oczywiście takie myślenie jest, ponieważ jesteśmy stroną, która bardzo krytykuje władze krajowe PiS-u i obawiamy się bardzo, że podobne praktyki będą przyniesione do samorządów, ale skupiamy się na swojej pracy i myślę, że tak jak 4 lata temu, tak jak teraz w kampanii nie będziemy atakować kogoś, tylko będziemy skupiać uwagę na swoich propozycjach.
- Właśnie o tej pracy mówił także szef Sojuszu: "Aby wrócić do Sejmu SLD musi osiągnąć dobry wynik w wyborach samorządowych. Musimy przynajmniej w 240 powiatach wystawić kandydatów. SLD w kampanii wyborczej główną uwagę skupi na sprawach socjalnych". Jak państwo zamierzają osiągnąć ten cel?
- Przede wszystkim już ponad rok temu przyjęliśmy założenia do programu krajowego tak, żeby wiedzieć i być stabilną partią. Wiemy jak odnieść się do propozycji socjalnych PiS-u. Mamy przyjęte już w połowie maja założenia do programu samorządowego, na podstawie naszych doświadczeń samorządowców z całego kraju. Jest to jakby fundament do tworzenia programów lokalnych. Otwarcie mówimy i to już od dawna, że na przyhład 500 plus zachowamy, że mamy swoje hasła 3 razy 2100, czyli wyrównanie najniższej emerytury i renty do najniższego wynagrodzenia. Mówimy otwarcie o obronie praw nabytych, o wydłużeniu urlopu, skróceniu tygodniowego pracy itd. Mamy zdiagnozowane potrzeby i mamy swoje propozycje rozwiązań. Nie potrzebujemy tłumaczyć się z decyzji innych partii.
- "SLD zawsze będzie zabiegać o elektorat PiS-u. Socjalne projekty PiS-u będziemy utrzymywać. Niektóre będą modyfikowane, ale będziemy je utrzymywać, bo to są projekty dobre dla ludzi" - mówił Włodzimierz Czarzasty. Tylko właśnie te transfery socjalne dla ludzi robi Prawo i Sprawiedliwość, jakby wypychając konkurentów w tej socjalnej sferze. Co zatem możecie innego zaproponować? Jeszcze coś więcej? Teraz do 500 plus doszło jeszcze 300 zł wyprawki szkolnej...
- Tak, jak mówiłam mamy zaplanowany szereg działań - 3 razy 2100, ale mamy też bardzo duży program w zakresie wsparcia seniorów oraz osób niepełnosprawnych i innych wykluczonych społecznie, na przykład wdowich rent itd. Nie czuję potrzeby rywalizowania o 500 plus, ponieważ mamy swój pakiet i myślę, że rozsądniej będziemy go wyprowadzać niż obecnie. Na pewno jesteśmy partią proeuropejską, stabilną, racjonalną, odpowiedzialną.
- Sprawy samorządu: dwukadencyjność, czyli ograniczenie liczby kadencji i po drugie wydłużenie jednej kadencji do 5 lat. Czy to są dobre pomysły?
- Mogę powiedzieć żartobliwie, że jeżeli wygram będę miała 5 lat albo 10 lat na wprowadzanie zmian w Bydgoszczy... Dwie kadencje tak, ale uważamy, że powinno to być wprowadzone również w parlamencie. Przy okazji przypomnę, że jesteśmy za likwidacją Senatu, więc zmiany nie tylko na poziomie samorządu. To, co nas bardziej niepokoi, to powrót do wyborów większościowych. W 2014 r. nastąpiła bardzo dobra zmiana - grupy społeczne, różne ruchy lokalne miały większe szanse w wyborach. Dzisiaj wracając do wyborów większościowych znowu wzmacniamy partie. Z jednej strony jako partia się z tego cieszymy, ale myśl, że znowu wybrane władze samorządowe oddalą się od społeczeństwa.
- Teraz Bydgoszcz i kandydaci... Ukazał się, na razie chyba tylko jeden, o ile dobrze pamiętam, ranking przedwyborczy, który dał pani czwarte miejsce - po obecnym prezydencie, po pośle PiS i po prywatnym przedsiębiorcy. Ma pani nieco ponad 7 proc. poparcia wśród bydgoszczan. To chyba nie może cieszyć po tylu latach pracy w samorządzie.
- Ale mimo wszystko dziękuję za te prawie 8 proc. (...) Wiem, że mieszkańcy podejmą decyzję bardzo racjonalnie.
- Jaka powinna być Bydgoszcz za 10 lat?
- Na pewno w ciągu tych najbliższych lat bardzo silne musimy być skupieni na dokończeniu wszystkim inwestycji, ponieważ ta okazja wykorzystania środków unijnych była po raz kolejny wyjątkowa. To jeszcze przez co najmniej 2, 4 lata będzie się działo i niestety budżet będzie bardzo mocno skupiony na tym, ale bardzo osobiście mi zależy, żeby rozwój Bydgoszczy przebiegał bardziej równomiernie. Bardzo często słyszę również z ust obecnych kandydatów na kandydatów, że chcą, żeby Bydgoszcz była wielka, żeby mieszkańcy byli z niej dumni. Owszem, ale myślę, że najważniejsze jest, żeby mieszkańcy chcieli mieszkać w Bydgoszczy, żeby warunki życia tutaj do tego zachęcały, również jeżeli chodzi o nowych mieszkańców, a dopiero później myślą o tym, czy są dumni z Bydgoszczy. Dumą nie przewiozą dziecka do przedszkola, nie wybudują domu, nie wykupią mieszkania, nie poprawią sobie warunków pracy. W naszej kampanii będziemy przenosili główny akcent nie tyle na wielkość Bydgoszczy, która jest ważna i mamy na to pomysły, ile na warunki życia, jakość życia mieszkańców i ich zadowolenie z tego, że w Bydgoszczy mieszkają.