Piotr Król
Maciej Wilkowski: Czy bydgoska PESA po związaniu się z Polskim Funduszem Rozwoju została uratowana przed upadkiem?
Piotr Król: (...) Myślę, że wypłynie na szerokie wody - tak odpowiem, bo tak jak kiedyś publicznie powiedziałem - PESA była w takim momencie, że już była zbyt wielka na Polskę i jeszcze trochę za mała na to, żeby zawojować świat, a ta inwestycja i to zainwestowanie w PESĘ przez PFR pozwoli wyjść z kłopotów i wypłynąć na szerokie wody. Tak bym to ujął.
- Polski Fundusz Rozwoju ma przejąć 70 proc. akcji PESY. Jakie będą kolejne kroki według pana posła?
- Dwa słowa na temat tego rynku. Proszę pamiętać, że zachodzą na nim procesy konsolidacji jeśli chodzi o głównych konkurentów - producentów taboru szynowego. Ten główny konkurent polski, tutaj celowo unikam nazwy, żeby nie było zarzutu o jakąś kryptoreklamę, był w jeszcze większych kłopotach. Był zmuszony zamknąć jeden z zakładów. PESA zdecydowała się na o wiele trudniejszą drogę, nie zdecydowała się na grupowe zwolnienia. Mimo tego, że miała kłopoty utrzymała moc produkcyjną - i ten ruch i z drugiej strony wejście PFR-u pozwoli jej na zrealizowanie naprawdę dużych kontraktów, o te kontrakty począwszy od rynku tramwajowego, a skończywszy na kontrakcie dla niemieckich kolei są podpisane i są realizowane. Naprawdę z pełnym przekonaniem uważam, że przed PESĄ dobra przyszłość, jeżeli ta koncepcja PFR-u, bo ona może być realizowana w dwóch wariantach, zostanie zrealizowana. Na początek najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia z holdingiem PESY i Zakładów Cegielskiego w Poznaniu. Tutaj można domniemywać, że Cegielski skupi się na remontach, PESA pewnie się skupi na budowie nowego taboru, bo tutaj przecież ma świetne osiągnięcia. No i będzie pytanie co z Newagiem z południa kraju, czy tutaj też ta konsolidacja nastąpi czy też on będzie funkcjonował oddzielnie.
- Czyli PESA, Newag i Cegielski tworzyłyby holding?
- W mojej ocenie to byłby na tyle duży podmiot, który byłby już w stanie konkurować nie tylko w Europie, ale i na świecie. A takie procesy konsolidacyjne na tym rynku zachodzą. Proszę pamiętać, że wcześniej do PESY zgłaszali się i ci główni konkurenci zachodni, ale między innymi bardzo intensywnie próbowali wejść na ten rynek Chińczycy, którzy na brak środków nie narzekają i bardzo chcieliby mieć jakąś fabrykę w Europie.
- Rozmawiamy o PESIE, bo pan poseł był zaangażowany w rozmowy między PESĄ a Polskim Funduszem Rozwoju. Może nie bezpośrednio, ale jednak tym tematem bardzo się pan interesował. Czy istniało zagrożenie, że jednak Polski Fundusz Rozwoju "nie wejdzie" w PESĘ?
- Zanim się do tego odniosę, dwa słowa... Na bydgoskich portalach zauważyłem w kontekscie PESY pojęcie nacjonalizacji i trochę mnie to szczerze mówiąc uderzyło, no bo wszyscy pamiętamy okres PRL-u i nacjonalizacja ma niezwykle pejoratywny wydźwięk. Tutaj jest zdecydowanie inaczej. Po pierwsze nikt niczego nie robi tutaj siłowo, odbywały negocjacje - twarde męskie, ale jednak negocjacje. Odbywały się w pełnym uzgodnieniu z właścicielami PESY, do których wielki szacunek, to zawsze trzeba podkreślać, że oni kiedyś zaryzykowali swoim własnym majątkiem, swoimi własnymi domami, żeby tę firmę uratować... Dotychczasowi właściciele pozostaną mniejszościowym akcjonariuszami, ale pozostaną w firmie.
- Ale była taka koncepcja, że Polski Fundusz Rozwoju ma przejąć 100 proc. akcji PESY?
- Z tego co wiem, to toczyły się różnego rodzaje negocjacje. Właściciele mieli prawo negocjować z kim chcieli, czyli negocjowali też poza PFR-em. Potem nastąpiło podpisanie listu intencyjnego i zawarcie porozumienia. PFR stawiał też pewne warunki, ale doszło do kompromisu, który dla Bydgoszczy i dla PESY będzie korzystny.