Ireneusz Nitkiewicz
Maciej Wilkowski: Sondaże wskazują, że SLD znajdzie się w przyszłym parlamencie. Gdyby wybory odbyły się teraz - w kwietniu, na SLD zagłosowałoby 7 procent wyborców - tak wynika z sondażu Kantar Public, a w sondażu Instytutu Badań Pollster dla Wiadomości, SLD uzyskuje 9 proc. Czy w Sojuszu strzeliły korki szampanów?
Ireneusz Nitkiewicz: Absolutnie nie. Jesteśmy jednak pokorni, wyborcy dali nam lekcję pokory, wyciągnęliśmy wnioski. Pracujemy rzetelnie w samorządach - przewodniczący z sekretarzem jeżdżą po kraju - od powiatu do powiatu, od gminy do gminy, motywując struktury do rzetelnej pracy i do bycia blisko ludzi. Myślę, że to stąd jest efekt rzetelności, obrony mundurowych, którzy są pokrzywdzeni odpowiedzialnością zbiorową, na co się nie zgadzamy i mówienie o tym, co faktycznie w kraju ludzi boli. Przekonaliśmy się, że musimy... zawsze ciężko pracowaliśmy, no ale zdarzały nam się potknięcia, zbyt duża wiara we własne siły. Zweryfikowaliśmy to, pracujemy tak dalej, jak solidnie pracowaliśmy. Ja zawsze przypominam, a dzisiaj wiele osób zapomniało, że to lewica wprowadziła Polskę do Unii Europejskiej. To, z czego dzisiaj wszyscy korzystamy, to była nasza ciężka praca, oczywiście przy akceptacji Polaków. Potrafiliśmy przekonać Polaków do trudnego tematu - przełomowego w historii Polski, ale udało się. Później zapłaciliśmy cenę za ileś tam błędnych decyzji, ale dzisiaj wyciągamy wnioski. Uczymy się na własnych błędach i do przodu.
Wspomniał pan o ustawie degradacyjnej. Dzisiaj prezydent rozpoczyna konsultacje, weźmiecie w nich udział?
- Oczywiście, bronimy służb mundurowych. Uważamy, że jakakolwiek odpowiedzialność zbiorowa jest błędna, zła i niedobra. Ustawa, która dotknęła pracowników służb mundurowych przypomnę spowodowała już kilkanaście przypadków śmierci osób, które zmarły w wyniku zawału, kiedy dostały decyzję obniżającą im znacznie emeryturę. To nie są osoby, które były przestępcami, tak jak się to mówi - ci źli ubecy. To są często też i sportowcy, takie były wówczas warunki zatrudnienia. Jest wiele indywidualnych przypadków. Wszystkie te osoby zostały zweryfikowane po 1989 r. i uważamy, że to jest zwyczajny skandal - taka masowa odpowiedzialność, która nie powinna mieć miejsca w cywilizowanym kraju.
A gdyby to było rozpatrywane indywidualnie, a nie zbiorowo?
- Myślę, że wszystkie osoby, które dopuściły się jakichkolwiek ataków na działaczy opozycji przed 89 rokiem zostały ukarane przez sądy. Jeżeli nie, jeżeli są osoby, które w jakiś sposób ominęła sprawiedliwość, to indywidualne przypadki można rozpatrzeć, ale nie można robić tego zbiorowo. Wiele osób, które przynosiły nam chwałę, jak na przykład "Orły Górskiego", były zatrudnione na takich, a nie innych etatach, ale nie miały nic absolutnie wspólnego [ ze służbami - dop. red.], dzisiaj są odpowiedzialne. Sportowcy Zawiszy, którzy są odpowiedzialni, to jest skandal i to jest ten problem (...)
Jutro w Wieńcu odbędzie wojewódzka konwencja Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak rozumiem skupiacie się na wyborach samorządowych
- Tak, Wieniec-Zdrój to uzdrowisko, więc SLD po tej rekonwalescencji, kiedy wyszliśmy z Sejmu, wracamy do dobrego zdrowia w sondażach. One są dla nas optymistyczne, idziemy do przodu. Chcemy podsumować wotum zaufania dla zarządu wojewódzkiego, będzie też przedstawiony kandydat na prezydenta Włocławka, ale o tym jutro, ponieważ struktury muszę jeszcze o tym ostatecznie zadecydować. (...) Chcemy powiedzieć o kilku pomysłach na wybory samorządowe, mamy dobrych kandydatów na każdym szczeblu samorządu...
Do prezydentów wrócimy za chwilę, poruszył pan wątek sejmiku, który w województwie kujawsko-pomorskim jest dla was pustynią. Właściwie macie tam jednego rodzynka - to radny Stanisław Pawlak. Taki stan posiadania chyba was nie zadowala?
- Absolutnie, po drodze trafił się nam jeszcze jeden dezerter, ale to już było, minęło. Idziemy do przodu. Przypomnę, jest zobowiązanie wobec wszystkich byłych parlamentarzystów, że jeżeli będą kandydować w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, to muszą kandydować w wyborach do sejmiku. Będziemy więc mieli osoby, które są autentycznymi liderami. Rozmowy jeszcze trwają. Wszystkich nazwisk nie ujawnię, bo nie mam jeszcze zgody, ale na pewno będzie to Jerzy Wenderlich, który przypomnę pomimo, że SLD nie weszło do Sejmu, w okręgu toruńsko-włocławskim zrobił pierwszy wynik, pokonał wszystkich posłów - Platformy, PiS-u i PSL, ale i tak nie znalazł się w Sejmie z tak dużym poparciem społecznym. Na pewno będzie to prawdziwa lokomotywa... W Bydgoszczy również będziemy myśleli o mocnych nazwiskach.
Czy to jest uczciwe, że ci, którzy chcą wystartować do Sejmu czy Senatu mają najpierw przejść taki chrzest bojowy w wyborach samorządowych, na przykład do sejmiku, i załóżmy, że zostają radnymi. Zostają nimi na rok?
- Ale tak się dzieje i myślę, że nie jest to nic złego. To jest budowanie poparcia dla partii (...) takie przetarcie na powrót w polityce. To są mocne nazwiska i wyborcy zdecydują, jak chcą zagłosować. My dajemy talię asów, a wyborcy z tej talii wybiorą postać, na którą będą chcieli zagłosować.
Będzie pan kandydował do sejmiku?
- Na razie tutaj skupiam się na Bydgoszczy.
Tak się pan skupia na Bydgoszczy, że nie będzie pan kandydował w wyborach na prezydenta miasta.
- Tak, to jest moja decyzja sprzed kilku dni. Uważam, że byłoby to trochę za szybko. Bydgoszcz jest dużym organizmem, o czym mówię (...). Staram się być codziennie blisko z ludźmi. Myślę, że jeszcze jedna kadencja pozwoli mi lepiej zrozumieć samorząd. Uważam, że każda droga zawodowa - czy polityczna czy w przedsiębiorstwie, powinna iść etapami, spokojnie, bez takich zrywów. Ja chcę małymi krokami do przodu.
A więc rada miasta. W Bydgoszczy o fotel prezydenta powalczy albo Anna Mackiewicz albo Jan Szopiński, organizujecie prawybory. Przypomnę w 2014 roku Anna Mackiewicz zdobyła 7,87 proc. głosów, a w 2010 Jan Szopiński podobny wynik - 7,33 proc. Z tego wynika że przekroczenie 10 proc. jest mało realne.
- Myślę, że nie. W tej kadencji przepracowaliśmy solidnie. Według bydgoskich mediów Jan Szopiński znalazł się wśród najaktywniejszych radnych, Anna Mackiewicz zawsze cieszy się wysokim poparciem w wyborach do rady miasta, więc liczę, że ten wynik będzie realnie większy. Pracujemy na to, wyborcy ocenią. Wcześniej będą prawybory w SLD.
Czy macie już kandydatów na prezydentów Inowrocławia, Grudziądza czy Torunia?
- Tu cały czas trwają rozmowy. Ja nie ukrywam, że namawiam wszystkich kolegów, żeby połączyć lokalne środowiska tak, żeby nic nie było z boku. Cały czas, od kiedy zostałem szefem SLD w regionie powtarzam, że moim marzeniem, i zacznijmy tu od lokalnego podwórka, bo wiem, że w polityce krajowej na razie jeszcze jest trudno, żeby połączyć wszystkie organizacje, stowarzyszenia, partie lewicowe, żebyśmy szli razem pod jednym szyldem. W Bydgoszczy boleśnie się o tym przekonaliśmy. Obok było niewielkie ugrupowanie lewicowe i do kolejnego mandatu w Fordonie zabrakło nam 18 głosów, więc wyciągamy wnioski i dlatego rozmawiamy tak, żeby to byli tacy kandydaci, na których wszyscy się zgodzili i poparli.