Jan Rulewski
Marcin Friedrich: W naszym studiu Jan Rulewski, uczestnik wydarzeń sprzed 37 lat. Kilka lat temu przyznał pan, że to wtedy trochę taki teatr był?
Jan Rulewski: Nie, to brednie opowiadają dziennikarze, którzy już nie mają co sprzedać w cieniutkich gazetkach. Jednak nie sami to wymyślają, rzeczywiście ten Bydgoski Marzec u niektórych ludzi wybija fantazją, bo ginie tam perspektywa tych spraw oraz ludzi, którzy w tym Bydgoskim Marcu wystąpili. Sprowadza to się wszystko do osłabionej szczęki czy też protezy. Było trzech pobitych, a inni dzisiaj piszą...
Rulewski, Bartoszcze, Łabętowicz.
Ale inni mówią też, że byli poddani opresji, m. in. Antoni Tokarczuk, ale dzisiaj, napisałem to na Facebooku, Radek Sikorski napisałem, że ja miałem prywatne porachunki z panem majorem Bednarkiem i chciałem utopić naród we krwi. Tokarczuk, który był obok mnie stał i też krzyczał jak go tam przyduszali do balustrady, powiada, że ja ukrywałem fakt tych zębów w postaci protezki, którą zgubiłem, a podawałem społeczeństwu, że to mnie pobito. Jeszcze gorszy kierunek, też uczestnik bezpośredni, zasłużona postać zresztą, Stefan Pastuszewski, który twierdzi, że ja rzeczywiście biłem głową w beton, bo to wyniosłem z kryminału - więc jedno, że jestem kryminalistą, drugie, że biłem głową w beton. No na szczęście film zrobiony przez komunistów, nieoczekiwanie, pokazany i autoryzowany przez Antoniego Tokarczuka, podał prawdę i dzięki temu komuniści pokazali. (..). Nikt nie mówi o chłopach okupujących, o setkach tysięcy ludzi, którzy stawali w trwodze w strajkach, milionach. Nikt nie mówi o tym czego ludzie chcieli wtedy. To był akt solidarności z nami, to była też rzecz na poprawę żywności, przypominam, że 1 marca wprowadzono wówczas kartki, ale to przede wszystkim było, takie wołanie: chcemy prawdy i wolności - to było podstawowe hasło dla którego zjednoczył się wówczas naród.
Przypomnijmy zaczęło się wszystko od strajków chłopskich, ludzie wsi domagali się rejestracji Solidarności Rolników Indywidualnych. Sąd im odmówił tej rejestracji w lutym, później właśnie dzięki wydarzeniom Marca, dzięki tej sesji, w maju doszło do rejestracji.
Tak, wtedy przyłożyliśmy pieczątkę. Zaczęło się, właściwie, tam też byłem uczestnikiem, w Ustrzykach i w Rzeszowie.
To były strajki chłopskie.
Tak, wspaniała lista postulatów, na ulicy Dworcowej w Bydgoszczy dzisiaj przeze mnie wywieszona, bo mało kto pamięta, to była konstytucja Solidarności w zakresie chłopstwa. No ale nie było dostatecznej determinacji, którą my wykazaliśmy. Przypominam, że jeszcze inną podstawą tych wydarzeń, niejako popularności naszego Zarządu Regionu, wielu ludzi, Koczwary, Jarociński i inni, był fakt, że do nas skierowano odpowiedzialność za realizację 10., 12., i 13. postulatu Porozumień Gdańskich, w których związek podjął się, wraz z rządem ówczesnym, poprawy wyżywienia, w tym w ostateczności, wprowadzenia kartek. Myśmy zorganizowali już w styczniu, w lutym, jedyne wydarzenia w skali światowej związkowej, że się do tych negocjacji, do poprawy żywności, przygotowali tak jak nikt na świecie, to nie jest przesada. Ludzie wtedy czytali gazetki, wiedzieli o tym, że się tak bardzo przejmujemy, że się tak dobrze przygotowujemy, tak umiemy artykułować, odbyła się największa konferencja ekspertów od żywności i działaczy. Zostało to wtedy spacyfikowane przez taki powiatowy pogląd miejscowych notabli partyjnych i stąd doszło - plus ingerencja Jaruzelskiego, Kani, Olszowskiego - spowodowała, że mieliśmy do wybuchu kryzysu o konstytucje polskiej wsi - własność, o prawdę i godność - bo przekłamywali i wreszcie o wolność. (...).