Jan Dopierała
Marcin Kupczyk: Dwie niedziele bez handlu w roku 2018, jedna w 2019, w 2020 – całkowity zakaz. Panie Przewodniczący, dlaczego działacie przeciwko prostym ludziom?
Jan Dopierała: W końcu po tylu latach pracownicy polskiego handlu mają wolną niedzielę, mogą spędzić ją z rodziną. Czekaliśmy na to wiele lat. Dzisiaj nie znam pracowników, którzy byliby z tego powodu nieszczęśliwi. To bardzo dobra zmiana. Potrzeba oczywiście czasu, by ci którzy do tej pory robili w niedziele zakupy, przestawili się, zmienili przyzwyczajenia, ale myślę, że to niedaleka przyszłość.Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji jest przeciwko zamykaniu sklepów w niedziele. Argumentuje, że handel jest kluczowym sektorem naszej gospodarki, który decyduje o powodzeniu wielu innych branż produkcyjnych i usługowych. Zabranie handlowi jednej siódmej czasu pracy uderzy w ten sektor.
- Przez wiele lat spotykaliśmy się z dyrektorem Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Maciejem Falińskim i mówił, że to zły pomysł. Przekonywał nas, że trzeba to w inny sposób zorganizować. Pamiętam jednak 2007 rok, kiedy mówił, że wprowadzenie 12 wolnych dni w handlu będzie załamaniem gospodarki, a przecież nic takiego się nie stało. 11 lat minęło od wprowadzenia tego zakazu, a gospodarka się kręci, ludzie się przyzwyczaili do zamknięcia sklepów w tych 12, a od 2010 roku – nawet 13 dniach. Myślę, że również do zakazu handlu we wszystkie niedziele się przyzwyczają i będą to doceniali (...).
Za dwa lata, po wejściu zakazu handlu we wszystkie niedziele, spadnie dynamika wzrostu wynagrodzeń, odczuje to również rynek pracy. Są wyliczenia pracodawców dotyczące liczby osób, które mogą stracić pracę nie tylko w sklepach, ale i w branżach współpracujących. Pogorszą się warunki premiowania i poziom inwestycji w sferę socjalną firm. To przecież uderzy w ludzi.
- Jak do tej pory, ten czarny scenariusz Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji się nie sprawdził. W handlu wręcz brakuje ludzi, bardzo chętnie zatrudniłby wielu pracowników, których dzisiaj nie ma. Pensje wzrastają, ostatnio prasa donosi o znaczących podwyżkach w Lidlu i Biedronce, których zazdroszczą nauczyciele, pielęgniarki itd. Uważam więc, że to jest niepotrzebne straszenie społeczeństwa (...).