Piotr Król
Michał Jędryka: Panie pośle, słuchaliśmy w wiadomościach o tym, że mają być odszkodowania dla tych, którzy ponieśli straty w związku ze skażeniem Odry, o sprawie ustaleń skąd w ogóle się to wzięło i tak dalej, ale zastanawiam się nad taką rzeczą. Taki przeciętny zjadacz chleba, który czyta gazety, ogląda telewizję, słucha radia, przegląda internet, skąd tak naprawdę ma wiedzieć co się dzieje, kiedy każdy mówi co innego?
Piotr Król: W przypadku radia to - mimo wszystko - uważam, że to jest przykład na plus, ale zgadzam się z panem, jeżeli chodzi o internet i różnego rodzaju media społecznościowe, bo upowszechnianie informacji niezweryfikowanych albo fałszywych czy celowo fałszywych wpuszczanych do tego obiegu, powoduje z całą pewnością komplikacje. Trzeba sobie chyba uczciwie powiedzieć, że są nie tylko ludzie, ale być może całe środowiska, które są zainteresowane tym, żeby powodować zwiększenie takiej atmosfery niepokoju, może nawet strachu i tak dalej. Podam przykład, o którym można mówić i który się zamyka w pewną jedną całość. Przed covidem, teraz tę naszą rzeczywistość będziemy chyba dzielili - w dniu matur, do wszystkich szkół średnich w Polsce, dotarł mail, że w szkole jest bomba. W związku z tym, że zjawisko mają charakter masowy zajęły się tym polskie służby. To ustalanie trwało dość długo. Okazało się, że informacja została wysłana do wszystkich polskich szkół z jednego rosyjskiego miasta. To jest pierwsza rzecz i teraz druga. Szczególnie w okresie covidu pojawiały się bardzo różne dziwaczne informacje na przykład dotyczące szkodliwości szczepień. Niektóre bardzo abstrakcyjne, natomiast z całą pewnością oparte na takim bardzo wysokim poziomie strachu i chęcią wywołania różnego rodzaju rodzaju interakcji. Jednego dnia na jednym z portali, a dokładnie na Twitterze, 80 proc. kont, które upowszechniały informacje na temat szkodliwości szczepień, zaczęły atakować polskich pograniczników i polskie władze w odniesieniu do tego, co się dzieje na białoruskiej granicy. Krótko mówiąc internet też stał się bronią, niektóre działania są celowe, a część z nas w tym pierwszym odruchu serca, tym bardziej, że jak się pojawiają takie uczuciowe sprawy, bo to często jest granie na wysokich uczuciach, na strachu i tak dalej albo to udostępnia albo komentuje nie mając od razu refleksji czy takiego dystansu. Wydaje mi się, że im bardziej internet będzie miał duże znaczenie w naszym życiu, tym tego dystansu trzeba się uczyć i weryfikować co to jest, kto to udostępnił i tak dalej.
Ta informacja, w której mowa była, że rzekomo w Odrze pojawiła się rteć będzie chyba przez lata studium przypadku fake newsa i dezinformacji.
A usłyszał pan przepraszam od tych osób, które to upowszechniały?
Nie słyszałem, ale zastanawiam się nad tym, jak wygląda w tej chwili zaufanie do państwa, do jego struktur, w ogóle do informacji, które pojawiają się w przestrzeni publicznej...
Z perspektywy kogoś, kto teraz wypoczywa, jest na urlopie czy właśnie kończy żniwa albo jeszcze jest w trakcie żniw, to myślę, że to jest sytuacja zadziwiająca, bo jednak marszałek województwa obok wojewody, to są najwyżsi przedstawiciele administracji. Oczywiście każdy z nas też jest człowiekiem i może się pomylić, każdy z nas ocenia też rzeczywistość przez pryzmat siebie, no ale gdyby mnie się zdarzyło u pana powiedzieć jakąś informację, która by się okazało nieprawdą, to bym przyszedł i przeprosił. Tak mnie wychowano, ludzi trzeba szanować, natomiast im dłużej to trwa i to jest tak brutalne, bo teraz to zrzucanie winy na tłumacza, niestety można domniemywać, że to kłamstwo stało się takim narzędziem do tego, żeby wzniecać tego typu wysokie złe emocje w ludziach (...)