Żaneta Walentyn
O Konkursie, warsztatach, a także o tym czym jest artystyczna forma radiowa Magda Jasińska rozmawiała z Żanetą Walentyn, reportażystką Polskiego Radia PiK, laureatką wielu nagród w konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych.
Magda Jasińska: To jest wielkie święto nie tylko dla naszej rozgłośni, ale myślę, że również dla twórców
Też mam taką nadzieję, a nawet o tym wiem. Kiedy zbliża się termin, to znaczy już na kilka miesięcy przed Grand Pikiem, dostajemy sporo telefonów, maili, SMS - ów z pytaniami: czy coś się zmieni, czy będzie tak, jak było. I przede wszystkim, powtarza się jedna prośba: żeby zamiast dwóch reportaży, każda rozgłośnia mogła przysłać trzy, albo i więcej, i żeby ten limit czasu zwiększyć. Każda rozgłośnia chce się pochwalić tym, co ma najlepszego. Nie ma w tym nic dziwnego, każdy chciałby pokazać jak najwięcej. I jak się okazuje, to wcale nie są dwa reportaże, jest ich więcej, co nas bardzo cieszy.
Nasz konkurs startuje dziś, w poniedziałek (09.04.), werdykt ogłosimy podczas czwartkowej gali po godzinie 19. Konkurs zrzesza coraz więcej uczestników, którzy chyba dobrze wiedzą, czym "grozi" ta artystyczna forma radiowa. Czy to są rzeczywiście tylko reportaże?
Nie tylko. Oprócz klasycznych reportaży i plastycznych słuchowisk, czyli gatunków które znamy już od dawna, pojawiają się na konkursie tak zwane feature/ficzery, czyli formy połączone, czasami są to, jak je nazywam, dziwne formy dźwiękowe. Artystyczna forma radiowa wcale nie oznacza, że ktoś sobie usiądzie, zmontuje byle co i już ma artystyczną formę dźwiękową. Musi temu towarzyszyć jakaś myśl przewodnia, musi z tego coś wynikać, to musi być metafora czegoś, ale rzeczywiście najwięcej jest reportaży. Sporo jest także słuchowisk, a tych udziwnionych form, czyli ficzerów, jest najmniej.
W tym roku na nasz konkurs nadesłano 32 prace, które będą walczyły o nagrody...
One będą walczyły o Grand Prix, to jest główna nagroda, ale jest jeszcze kilka innych laurów, co sprawia, że konkurs staje się jeszcze atrakcyjniejszy. Każdy z autorów chciałby zostać nagrodzony, wyróżniony co najmniej. Każdy jest przekonany, że jego dzieło jest wybitne. Tak to już jest, że autor, a mówię to także jako autorka, nie ma dystansu do do swojego dzieła i dopiero kiedy przyjeżdżają reportażyści, autorzy słuchowisk i odsłuchują prezentacje wspólnie z innymi autorami, z publicznością, dopiero wtedy właściwie jest możliwość recenzji, oceny. Konkurs połączony jest z warsztatami, co jest bardzo ważne.
Zasada jest taka, że nie można brać udziału w konkursie, jeśli się nie bierze udział w warsztatach. Każdy, kto przedstawia swój utwór, musi go pokazać, czyli dać do odsłuchu publiczności, innym autorom, a potem posłuchać, co oni o jego dziele myślą: co im się podoba, co się nie podoba. Często jest tak, że przyjeżdża ktoś, kto jest przekonany, że dzieło jest wybitne, a potem się okazuje, że dramaturgicznie nie było za dobrze, a użycie muzyki było nieuzasadnione, i tak dalej i tak dalej. I nagle pojawia się rozczarowanie. Rozczarowanie zdarza się bardzo często, a mimo to, autorzy chcą do nas przyjeżdżać, bo to jest dla nich nauka. (...)
Jakich radiowych form jest najwięcej?
W Polsce już zaczynają powstawać utwory, które w w Europie Zachodniej, ale też na drugiej półkuli są znane, modne od pewnego czasu. Są to utwory, w których wcale nie story, historia niosą cały utwór, lecz muzyka. I tam bardzo ważna jest powtarzalność jakieś taktów, brzmień. Dla mnie ta forma jest obca. Mogę powiedzieć, że coś mi się podobało, ale nie potrafiłabym czegoś takiego stworzyć, być może dlatego, że trochę słoń mi na ucho nadepnął. Niemniej, takie utwory u nas także powstają, bardzo dobrze, że są, że jest różnorodność. Po to jest ten konkurs. Jednak cały czas dominują historie, czyli opowieści o tym, co się zdarzyło, co się dzieje w kraju, na świecie, grupom ludzi, jednostkom, czyli po prostu opowieści.(...)